Pyrkon 2015 bez napinki
W działach: Pyrkon, Konwenty, Polter | Odsłony: 1155
Żartowaliśmy rok temu, że Pyrkon powinien co roku podwajać swoją frekwencję. Tak, by w już za 2-3 lata przekroczyć 100k ludzi. To się nie udało, ale podawany wynik 31 tysięcy uczestników jest rewelacyjny. Pokazuje, że wciąż istnieją rezerwy. Oby za szybko się nie wyczerpały.
Wrażenia na gorąco
1. Orgowie Pyrkonu wciąż odrabiają lekcje. Czasami czuję się tutaj jak w IKEI, gdzie pojawiają się udogodnienia, o których bym nie pomyślał. Pyrkon to może jeszcze nie szwedzka jakość, ale widać, że starają się ułatwiać ludziom życie. Sala wystawców przeniesiona do większego pawilonu, przez co nie było wrażenia pchlego targu. Potencjalnie najbardziej oblegane prelki - tylko dla rejestrowanych. Przeniesienie pokazów walk do osobnego pawilonu, przez co Games Room stał się jeszcze większy. W ogóle dodanie tych paru pawilonów sprawiło, że Pyrkon stał się jakby przewiewniejszy, a przecież wciąż naładowany masą ludzi.
2. Nieco zabawnie czuliśmy się przy wejściu. Nie kupiliśmy wejściówek w przedsprzedaży i obawialiśmy się ogromnej kolejki. Tymczasem w piątkowe popołudnie to właśnie ludzie z przedsprzedaży stali w kolejce, a nam zakup biletów zajął z dwie minuty. Co prawda zapłaciliśmy 15 zł więcej, nie dostaliśmy kolorowego katalogu i kostek, ale przynajmniej nie staliśmy jak ciecie przy hałdzie żwiru. Jak by nie patrzeć kolejkon na Pyrkonie i występuje, i nie występuje. Niemal paradoks...
3. Szkoda, że w strefie gastro wciąż te same firmy. Pewnie Pyrkon niewiele może poradzić na tych zdzierców narzucanych odgórnie przez Targi. Ale jeśli cokolwiek by się dało zrobić, to byłoby wspaniałe wydarzenie.
4. Spotkania z gośćmi anglojęzycznymi. Odkąd pamiętam (nie tylko na Pyrze), oszczędza się na tłumaczach, zwłaszcza na mniejszych spotkaniach. W Polsce panuje przy tym przekonanie, że większość ludzi zna angielski w stopniu pozwalającym na zrozumienie słowa mówionego. Efekt? Na prelkach z Amerykanami czy Anglikami pada pytanie: "Czy wszyscy znają angielski czy mamy tłumaczyć?" Oczywiście nikt się publicznie nie przyznaje do warunkowego miernego na maturze. Prelka leci po angielsku. Część rozumie i nawet zadaje pytania (mniej lub bardziej sprawnie), a część ani trochę. Wiadomo, tłumaczenie spowalnia prelkę i jest lepsze do spotkań w formule wywiadu. Dlatego można zawsze zaznaczyć w opisie, że spotkanie będzie bez tłumaczenia. Albo zrobić dwa - jedno z, drugie bez.
5. Podobno wreszcie zaczęto też płacić ludziom, którzy biorą największą odpowiedzialność za organizację. Oby taka polityka się utrzymała, a orgowie mogli liczyć na stopniowe podwyżki wynagrodzenia. Twierdziłem, że to wskazane i pożądane, zdania nie zmieniam.
6. Na gorąco więcej grzeszków i megaplusów nie pamiętam. Pyrkon to wciąż konwent, o którym marzyłem dekadę temu, a teraz drim kams tru.
Mój Pyrkon
Dla mnie konwent dzielił się na dwie części: pracową i towarzyską. Obie oceniam jako udane. Pyrkon jest po prostu świetnym miejscem na branżowe spotkanie (bo są tu niemal wszyscy) i żeby napić się piwa ze znajomymi (bo są tu niemal wszyscy).
Pracowo rozpracowywaliśmy wydawców. Za chwilę we Wrocku rusza drugi Hex, a biblioteczka sama się nie zapełni. Krakowscy bywalcy też nieustannie potrzebują nowych tytułów. Planów moc, a bez współpracy z wydawcami wiele celów byłoby trudno osiągnąć. Na Pyrze mieliśmy ich wszystkich w jednym miejscu i mogliśmy załatwić masę spraw, które trudno się dogaduje mailowo. Polowanie uważam za udane, a wiele rozmów będzie jeszcze procentować.
Towarzysko rozpracowywaliśmy kilka lokali. Dylematy, ten obok, pijalnię wódki i piwa (gzik FTW), a na końcu coś, co nazywało się Setka. Lokal wedle wszystkich zasad logiki nie powinien istnieć (obowiązkowe koło roweru pod sufitem), ale trzyma się od czterech lat. Widocznie właściciele robią coś dobrze. Do tego "dobrze" zalicza się np. puszczanie o czwartej nad ranem piosenek z disneyowskich musicali. Niepowtarzalne wrażenie. Zahaczyłem też bar o wdzięcznej nazwie Ślepe Ryby oraz dobrze znanego Green Waya. Ale bez względu na to, czy siedzieliśmy w miejscu z klimatem, czy w mało wyjściowej pyrkonowej Gastrostrefie - było miodnie.
Hitem wyjazdu jest jednak knajpka Parma i Rukola na Głogowskiej. Polecam, Piotr Fronczewski.
Program równa się HS i Jason Morningstar
W piąteczek wieczorem podczas obchodu konwentu (co by wszystko choć raz zobaczyć), przywiało mnie do pawilonu z sekcją elektroniczną. Bardzo fajnie prezentowała się strefa poświęcona HearthStone, więc skusiłem się na turniej towarzyski. Odpadłem dopiero w półfinale, nieźle się wcześniej bawiąc. Krakowskiej ekipie chyba wstydu nie przyniosłem swoimi casualowym stylem. Przy okazji udało się nawiązać ciekawy kontakt z orgami. Danie główne, czyli turniej, w którym można było wygrać lapka, zajmował całą sobotę i niedzielę. Za wysokie progi. No i tracić pół konu na jeden turniej - aż tak nie zwariowałem.
Ze względu na różne misje i questy w programie praktycznie nie brałem udziału, więc wypowiadać się o nim nie będę. Za namową paru znajomych skoczyłem jednak na spotkanie z Jasonem Morningstarem. Dobra, solidnie przygotowana prelka. Niczego nowego się nie dowiedziałem, ale to chyba raczej dlatego, że kwestie poruszane przez autora Fiasco po prostu już do Polski dotarły i wiele razy je przedyskutowaliśmy. Z sali padło jednak nieco pytań na temat GM-lessowania i wygląda na to, że nie dla wszystkich był to ograny temat.
Chciałem jeszcze wybrać się na prelkę pod jakże frapującym tytułem "Jak prowadzić grę fabularną wobec kobiet?" Podkreślenie moje, bo to ono mnie szczególnie zastanowiło swoim potencjalnym facepalmizmem. Jednakże w niedzielne południe razem z beaconem i Rincem na totalnym luziku i bez napinki konsumowaliśmy wczesny obiadek. Wtedy też się okazało, że nasza beznapinkowość została nagrodzona, bo do sali i tak się nie udało wejść. Nie znalazłem się zatem wśród grona szczęśliwców/przegranych.
Na Pyrkonie był też Joe Haldeman. Haldeman to autor najważniejszego komiksu, jaki kiedykolwiek czytałem. Ale nie wiedziałem, że przyjedzie, bo przed wypadem na Pyrkon nawet nie sprawdzałem, kto będzie gościem. Nie wziąłem więc żadnego komiksu ani książki. I na spotkanie też nie poszedłem, czysto świadomie. Jak już przegapić taki event, to do końca.
Pograłem też w planszówki. Najlepszy zdecydowanie Colt Express. Taki Bang! tylko sto razy lepszy i ładniej wykonany. Spróbujcie.
Gala Identyfikatorów i nie tylko
W dużym skrócie: było lepiej (niż rok temu).
Rozmawialiśmy o gali po zeszłorocznej edycji z orgami i rzeczywiście sporo poprawiono. Był wreszcie prowadzący, jakiś scenariusz, w miarę sensowne tempo. Kuba Ćwiek zasuwał przez pięć godzin (razem z maskaradą), co już samo w sobie zasługuje na szacunek. Z mojej perspektywy było OK i nie ma co wybrzydzać. W Fandomie nie ma w sumie nadmiaru osób obdarzonych sceniczną charyzmą, a na Neila Patricka Harrisa raczej Pyrkonu nie stać.
Nowa Fantastyka w tym roku na szczęście streszczała się z wręczaniem (choć i tak można by to wystąpienie skrócić o połowę). Galathar i Jacek Woda sprawnie wręczyli Identy (szkoda, że dwójka laureatów w tym roku nie dotarła). W międzyczasie mieliśmy też pokaz laserów i jeszcze występ performera "żonglującego" świetlnymi kijami (nie wiem, jak to nazwać). O ile lasery jeszcze jakoś wyszły, to połowa wrażenia z gry świateł była masakrowana przez brak wyciemnienia w sali i... biały ekran z tyłu sceny. Chęci dobre, ale efekt po prostu nie mógł wypalić.
Po wręczeniu Identów musiałem się zbierać, ale podobno końcówka gali wypadła tak sobie. Zabrakło też orgów konwentu, którzy coś powiedzieliby ze sceny do uczestników. Tyle dobrze, że zwycięzca maskarady dostał czek na 5 kafli od Sci-fi Universal. Bardzo ładnie, godnie i sprawiedliwie.
Korwin
15 lipca 2014 roku złożyłem przyrzeczenie wobec Boga i Facebooka, że przez rok nie powiem nic o Krulu. Żadnych żartów (choć aż się przecież prosi), żadnego analizowania tego fenomenu ze znajomymi, nic. Całość po groźbą otrzymania lepy od osoby, która mnie na tym przyłapie. JKM powinien spotkać ostracyzm w mediach czy ze strony polityków (częściowo się to chyba dokonało). Uważam, że w ten sposób powinno się karać ludzi, którzy są bezkarni w swoim chamstwie. Niewiele oczekuję po zerach pokroju JKM, ale akcja z Bonim to było za wiele.
Ale jak mawiał Thorgal: Lepiej być wiarołomcą, niż dać się kucowi.
Tymczasem na Pyrkonie objawił się Krul we własnej osobie, przysłaniając wielu ludziom całe wydarzenie. Rozumiem, że niejednemu normalnemu człowiekowi JKM działa na nerwy. Ale dać sobie popsuć humor przez takie wydarzenie, to jak dać się strollować gimnazjaliście. Z mojej perspektywy orgowie zachowali się w porządku w dość nietypowej dla siebie sytuacji. Regulamin niby zabrania agitacji politycznej, ale niewiele mogli zrobić, gdy ktoś kupił sobie po prostu bilet. Teraz na wallu Pyrkonu można przeczytać oświadczenie w tej sprawie.
To jednak nie znaczy, że wszystko jest cacy.
Ludzie piszą, że każdy ma prawo być uczestnikiem Pyrkonu. Do tego jeszcze Pyrkon powinien czuć się doceniony, że politycy go zauważają (może jeszcze w łapkę i pupkę pocałować?). Fajnie, więc niech dają w radzie miasta kasę na jego organizację. A nie przychodzą na gotową imprezę, by w trakcie kampanii prezydenckiej mieć zebrany tłum potencjalnych wyborców. Jeśli ktoś powie, że to nie była agitka polityczna, to pozostaje się tylko roześmiać. Jakoś w poprzednich latach nikogo z wierchuszki politycznej na Pyrce nie było. Akceptowalną formą pojawienia się polityka na tego typu imprezie jest wystąpienie prezydenta miasta lub kogoś upoważnionego - to w końcu zazwyczaj patroni wydarzenia, ludzie, którzy realnie pomagają orgom. Dziwi mnie wręcz, że nikt z rady się nie pofatyguje, by podziękować uczestnikom. W Łodzi na MFKiG to norma. Może trochę denerwująca, ale wskazująca na wagę festiwalu i to, że wpisał się w krajobraz kulturalny miasta.
Podobno jest jakiś pomysł, by kluby i konwenty wystosowały wspólne oświadczenie. Bardzo dobry pomysł. Nawet jeśli nic nie da.
EDIT: Male sprostowanie. "Pomysłu" nie ma. W jednej z rozmów padła taka sugestia, ale to nie jest ogólny plan. A może powinien być. Skoro konwenty wypracowują różne sposoby postępowania w niepożądanych sytuacjach (przemoc, alkohol, molestowanie), to i tutaj warto byłoby ustalić klarowne procedury.
A tymczasem autolepa.
Pozdruffka
Wiadomo, w notce z konu liczą się przede wszystkim pozdrowionka. Na tej liście muszą się znaleźć:
- M i Z za to, że mnie puściły i że jakoś przeżyłem.
- Filar za wspólną podróż, planowanie, picie, planowanie, łupienie i znowu planowanie.
- Magda i Urko za jak zwykle wspaniałą gościnę (standard wzrósł o przynajmniej jedną gwiazdkę). Dodatkowy plus dla Magdy za "Ciacho" i Urka za znajomość trasy do każdego poznańskiego bistro.
- Rince i Becon za "trójkę bez napinki" i inne konwentowe teorie sprawdzalne empirycznie.
- Wędrowycz za dzielne stanie po pizzowe combo.
- Gower za teologiczne dylematy i litość dla stojących po bezmięsną pizzę.
- Staszek za - jak zwykle - bycie Staszkiem.
- Arczi za zaprowadzenie nas do lokalu, który istnieje wbrew wszelkiej logice.
- Ra-V za bycie angielskim gościem z angielskim akcentem.
- Plane za chwilkę spotkania z - mam nadzieję - optymistycznym finałem.
- Kasia za bliski sercu komplement doceniający moje wysiłki w pracy nad sobą.
- Czarny za najbardziej facepalmową historię Pyrkonu. Dostałeś zagrożenie pozwem od człowieka o dużym ego i odwrotnie proporcjonalnie małym wiadomo czym. Jesteś już mężczyzną, man.
- Wiola, Senior, Lindal i Stanik za przechowywanie łupów i pomoc w transporcie. Dzięki!
- Monika i Septimus za zaskakująco-nieoczekiwane spotkanie po latach. To mogło się zdarzyć tylko w strefie gastro na Pyrkonie.
- Drożdżu za poznańskie spotkanie Krakowa i Lublina. Jak wyżej - takie historie tylko w Poznaniu.
- Patrycja, Ania, Ania Sz, Szymon i Robert, czyli Hex na wyjeździe.
- Der i jego ekipa za wspaniałe herbatki.
- Joseppe i Tomek za opowieści z rogu ulic LG i Seulskiej, bocznej Koreańskiej.
- Wojtek za szybką wyjazdową partyjkę Doomtown zakończoną sprawiedliwym remisem.
- Vonen za perfekcyjne jak zwykle bycie Grechutą.
- Puszon za tradycyjną piąteczkę. No i jeszcze raz gratzy zgarnięcia Identa.
- Oraz cała masa osób, z którymi udało się przynajmniej uścisnąć łapę lub wymienić pozdruffka: Xero, Toudi, Kamil Adamczyk, Paweł Kurnatowski, Rafał Szłapa, Motyl, Tjall, Szafa, Nataniel, Asia i Piotr, Ania, Cinek, Zefir, Wojtek Rzadek, Xaric, Ausir, Mateusz i Magda, Prezes, Szept, PowerMilk, Marek Mydel, Alqua, Krzyś, Kaym, Siman, ekipa ze Ślepych Ryb oraz wszyscy, o których mogłem tylko przez jakiś przypadek totalny zapomnieć.
Pyrkon wciąż świetny, wciąż się rozwijający, wciąż chyba nie osiągający granicy możliwości. Postaram się sprawdzić za rok, czy się do niej zbliżył.
A dla orgów - mała dedykacja na koniec...