» Blog » Mad Men. Most def.
19-02-2012 23:59

Mad Men. Most def.

W działach: Film, Serial | Odsłony: 11

Mad Men. Most def.
Dawno nie przeprowadzałem na jakimś serialu swojego testu, zwanego, ta-da, testem repkaTM (serial polecić muszą co najmniej trzy osoby, powinien być względnie skończony, np. mieć zamknięty sezon lub pięć, a potem musi mnie nie znużyć przez 3-5 odcinków).

Ostatnio przeszli go Sons of Anarchy, ale jeden sezon i dwa odcinki to było wszystko. Wtedy, gdzieś pomiędzy oglądaniem do robienia obiadu HIMYM oraz BBT na Comedy Channel, stwierdziłem, że przydałoby się sprawdzić, dlaczego Amerykanie tak się podniecają Mad Men.

Chyba oszalałem.



Jeśli ktoś wpadł na łeb, na szyję w biurowe przygody Dona "Jestem nawet bardziej zmęczony, niż na to wyglądam" Drapera, to dalszą lekturę może traktować tak jak sprawozdanie z meczu, który już się widziało. Dla pozostałych, parę słów o tym, dlaczego warto poświęcić cztery razy po trzynaście odcinków życia na serial o pracownikach agencji reklamowej w USA lat 60.

Bo jest inny. Trochę znużyły mnie nowoczesne seriale. Wszędzie spiski, cliffhangery, onelinery, metaploty, ufo, spiski (już o nich mówiłem?), a do tego każdy ma ukryte motywacje i twista w szafie. Każdy odcinek jest jak dzień w sejmie: jak polityk nie powie czegoś ekscytującego, to medialnie umiera. Słupki oglądalności lecą w dół. Mad Men tak jakby to olewali. Pewnie, i tu jest masa genialnych tekstów, ale nikomu nigdzie się nie śpieszy. Nie podobamy ci się? To zmień agencję.

Jest jakaś historia do opowiedzenia, są tajemnice, zwroty akcji. Ale nie co przerwę na reklamy. To jeden z powodów, dla których łatwiej uwierzyć w bohaterów. Jeśli podobało Ci się The Wire, to istnieje szansa, że i Mad Men Cię przekonają.

Bo jest świetnie zagrany. Jedną z bolączek nowoczesnych seriali jest nadmierne parcie bohaterów na szkło. Co chwila, by odświeżyć fabułę, wrzuca się do niej nowe postaci. W efekcie robi się ich tak wiele, że szatkują akcję. Czasem wręcz ciężko powiedzieć, o czym lub o kim był odcinek, który właśnie obejrzeliśmy. W MM postaci teoretycznie jest sporo, ale pierwszoplanowa jedna, plus – w zależności od sezonu – dwie-trzy, które przebywają na ekranie równie wiele. Sceny są długie, bohaterowie mają czas pogadać, a aktorzy coś zagrać (a nie tylko wystąpić). Myślę, że przypadkowy widz, włączając MM mógłby uznać, że to tradycyjny film fabularny.

Bo ma samych irytujących bohaterów. Ten punkt można również traktować jak ostrzeżenie. Nie wszyscy lubią nie mieć w serialu postaci, z którą można się utożsamić lub jej kibicować. W MM dominują typy żałosne, obrzydliwe i chamskie. I totalnie pasjonujące. Wszyscy kopią pod sobą dołki, zdradzają, chleją, myślą tylko o sobie... I są w tym wszystkim jakoś zagubieni, cierpią, choć nie do końca wiedzą dlaczego. Ja osobiście takie postaci uwielbiam. Osobniki, które irytują i wytrącają z komfortu oglądania filmu.

Bo powinien być obowiązkowy na kulturoznawstwie. Nie wiem, jaka jest wartość tego filmu dla ludzi z branży reklamowej. Może bawi ich (Was?) podobnie jak BBT miłośników fantastyki, geeków i nerdów. Ale siłą tego serialu jest pokazanie realiów lat 60., które – niby czasowo bliskie – nijak nie przystają do tego, co dziś uważamy za normę. W zasadzie nie ma chwili, by to, co widzimy na ekranie, nas nie wnerwiało lub przynajmniej nie bulwersowało. Palące i pijące w ciąży kobiety, dyskryminacja rasowa i płciowa, publiczne bicie dzieci. Niezwykle zajmujące są szczególnie te odcinki, w których bohaterowie, często nieświadomie, przełamują jakieś społeczne tabu. Lub wygłaszają sąd, który trafia w sedno problemu, ale jeszcze nie mają wystarczającej perspektywy, by zrozumieć przyczynę jego powstania.

Bo jest bardzo na czasie. Jeśli nie widzieliście Inside Job – obejrzyjcie. Jeśli widzieliście, to MM jest jak fabularne rozwinięcie tej części, która opowiada o codziennym życiu ludzi z Wall Street, City... O tym, co znajduje się w tle (albo u korzeni) kryzysu finansowego. To smutna opowieść, ale i tak wciągająca.

Bo za chwilę piąty sezon. Można jeszcze nadrobić zaległości.

A w ramach zachęty, trochę z zapijaczonego i zadymionego klimatu agencji Sterling Cooper (Draper Pryce). W MM na każdego papierosa przypada mniej więcej jedna whisky (on rocks or not). Mam taki plan, by kiedyś cały serial obejrzeć ze szklaneczką...






Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Saya
   
Ocena:
+3
a propos kulturoznawstwa - właśnie będę się zabierać za pisanie pracy magisterskiej na temat Mad Men :)
20-02-2012 00:11
Repek
   
Ocena:
0
Temat?

MadPozdro
20-02-2012 00:13
Saya
   
Ocena:
+2
Jak na razie to jest to "Serial Mad Men jako paradygmatyczny przykład tematyzacji Ameryki", ale wątpię żeby do obrony się utrzymał w takiej formie ;P
20-02-2012 00:39
bukins
   
Ocena:
+1
Rewelacyjny serial - jeden z tych, w których jak sam piszesz:

"Pewnie, i tu jest masa genialnych tekstów, ale nikomu nigdzie się nie śpieszy."

Ostatnio podobne wrażenie miałem przy okazji oglądania "Zakazanego Imperium" od HBO.
20-02-2012 01:58
Kamulec
   
Ocena:
+1
@Saya
Jaką rolę pełni słowo "paradygmatyczny" w tym tytule?
20-02-2012 02:58
KFC
   
Ocena:
0
a w ogóle, da się wysmażyć XX stron o jednym aspekcie jednego serialu? o.0
20-02-2012 09:52
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Wiesz KFC, swego czasu mieszkałem i miałem bliski kontakt z kulturoznawcami i ich studiami, i pierdoły jakie oni wypisują jako licencjaty czy magisterki to się po prostu w pale nie mieści. Bo wszystko podciągniesz pod kulturę. A reszta to już umiejętne lanie wody.
Zapewniam cię, że dałoby się napisać magisterkę kulturoznawczą na każdy z tematów poruszanych obecnie na blogosferze :)
20-02-2012 10:00
nimdil
    @zigzak
Ocena:
0
Zgrabnie zjechałeś koleżankę :) wstydź się.
20-02-2012 11:07
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a tam :)
Po prostu tak to z tą nauką jest -jak się uprzesz to wszystko wciśniesz - psychologię, socjologię, etnografię, literaturoznawstwo, numizmatykę, internet, dziennikarstwo, historię, paleonotologię, pedagogikę... wszystko.

A nudziarzy piszących o "kulturowym fenomenie RPG/gier komputerowych" np to jest chyba nawet więcej niż archeologów piszących magisterki o normańskich mieczach - co jest istna plagą :)
20-02-2012 11:24
Majkosz
   
Ocena:
+2
A nauki powinny być rozdzielone i badacz monet nie powinien w żadnym wypadku zajmować się historią finansów ani metalurgią, prawda?

Kulturoznastwo z natury jest interdyscyplinarne. Po to powstało. Żeby splatać na nowo to, co kulturowe - i zapewnić perspektywę, której nauki o wysokim stopniu specjalizacji (jak literaturoznawstwo) siłą rzeczy zapewnić nie mogą.

pozdrowienia!
Majkosz, pracujący obecnie z kulturoznawcami
20-02-2012 11:44
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Majkosz - ale nikt temu nie przeczy!
Ja tylko objaśniam KFCiemu, że każdą rzecz, nawet serial Mad Men, nawet jego jeden aspekt, jest materiałem na magisterkę kulturoznawczą. A to że często są to jakieś pierdoły, to już moja subiektywna ocena. :)

Pozdrowienia dla kulturoznawców! :P
20-02-2012 11:57
Repek
   
Ocena:
+1
@Saya
Brzmi super, jak Ci się kiedyś będzie chciało, to rozwiń trochę temat, ok? [bez przejmowania się ludźmi, których opiniami się przejmować nie ma sensu :D]

Pozdro
20-02-2012 13:48
KFC
   
Ocena:
+1
khem czuję się urażony i żądam bukietu kwiatów.
(zigzak pewnie 2óch :P)

zdropo.
20-02-2012 14:07
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
ja to nawet rządam! :)
20-02-2012 14:10
Repek
   
Ocena:
+3
Jeden:
--',--@
--',--@
--',--@

I drógi razy dwa:
--',--@
--',--@
--',--@

--',--@
--',--@
--',--@

A teraz przenieście proszę smędzenie na ludzi, którzy piszą "kulturoznawcze pierdoły" na swoje blogi. Tu będę ciął malkontenctwo pod adresem ludzi, których się nie zna oparte na swojej subiektywnej generalizacji wynikającej z odmiennego paradygmatu.

Pozdro
20-02-2012 14:19
KFC
   
Ocena:
0
Ja nie smędzę zaznaczam, ciekawi mnie jedynie jak można napisać (metodologia) te kilkadziesiąt stron o "tematyzacji Ameryki" w kontekście jednego(sic!) serialu, chyba nie obejdzie się bez opisywania po kolei trzewików, akcentu bohaterów, tego co jedzą oraz jakie mają tapety w łazience i preferencje seksualne?
20-02-2012 14:26
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
oj, no, przecież ja nie mówię że Saya pisze pierdoły - tylko że się da! Bukiet przyjęty i już się zamykam.
20-02-2012 14:28
Repek
   
Ocena:
+2
@KFC
Kwestia wiedzy i szerokości horyzontów.

@zigzak
Dzięki.

Pozdro
20-02-2012 14:31
KFC
   
Ocena:
+2
Ok, dzięki za wyczerpującą odpowiedź, zamykam się i zmykam.
20-02-2012 14:35
bukins
   
Ocena:
+3
Pisze się prace naukowe o jednym filmie, a co dopiero o serialu, który cały czas ewouluje :D

Plus "Mad Men" i jego zakorzenienie w niesamowitej historii USA lat '60 to temat rzeka.

Być może SPOJLER, ale wg mnie taki malutki.

Świetnie pokazane są nastroje ludzi podczas wyborów prezydenckich oraz, powiedzmy umownie, panika odnośnie ataków nuklearnych.
20-02-2012 14:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.