08-06-2012 10:44
Koko Euro Spoko
W działach: Sport, Piłka nożna | Odsłony: 7
Komentarz do obrazka: No chyba ty!
Dziś o sprawach istotnie istotnych. Za parę godzin zaczyna się najważniejsza impreza, jaką Polska (tu razem z Ukrainą) zorganizowała w swojej historii. I pewnie nieprędko drugą taką zorganizuje.
W ciągu najbliższych 40 lat odbędzie się takich imprez 40. Po 10: Mistrzostw Świata, Mistrzostw Europy, zimowych i letnich olimpiad. Jest jakaś mała szansa, że dostaniemy najmniej medialną z nich, czyli zimowe IO. Do pozostałych stoi spora kolejka i większe szanse na nie mają moje wnuki.
Co do osób, których sport z kopaną na czele nie obchodzi: mam nadzieję, że jakoś przetrwacie ten miesiąc. Na pocieszenie dla Was, na końcu notki jest fajny kawałek. Poza tym nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że Euro jest fajne.
Euro jest fajne. Szkoda, że jakoś niespecjalnie umiemy się nim cieszyć. OK., żeby nie bić się w cudze piersi – sam mam z tym problem. A polska niezdolność do dumy z rzeczy, z których warto być dumnym, niespecjalnie pomaga.
Po 1989 mozolnie wracaliśmy do normalnego świata, zaliczając kolejne punkty docelowe. Przede wszystkim: znaleźliśmy się w regularnych rozpiskach tras koncertowych największych gwiazd. Kiedyś jedna Metallica na 10 lat to było święto. Teraz koncertów topowych wykonawców jest więcej niż konwentów dla miłośników fantastyki. Przydałoby się jeszcze Expo i można by uznać, że trzymamy się w peletonie, okazjonalnie łapiąc górskie premie.
Do tego dochodzą pomniejsze sukcesy: NATO (1999), UE (2004), te sprawy. Tempo nadrabiania zaległości mamy moim zdaniem dość wysokie. Ja przynajmniej w 2004, gdy na Rynku w Krakowie świętowaliśmy wejście do Unii, nie marzyłem jeszcze o tym, że za chwilę tę Unię będziemy gościć na turnieju o najwyższym sportowym poziomie.
Jasne, jest masa rzeczy w Polsce, których – o ile ktoś się poczuwa do odpowiedzialności za życie w tym kraju – należy się wstydzić. Dla mnie nie jest to jednak powód, by wstydzić się za Polskę w ogóle. Tymczasem mam wrażenie, że poza spijającymi śmietankę rządzącymi duża część Polaków najchętniej by ten turniej na wszelki wypadek odwołała. Tylko po to, żeby nie najeść się wstydu, gdy przyjezdni zobaczą dziury w drogach, na murach antysemickie hasła, a zawodnicy Oranje zostaną przywitani na Wiśle hasłem "Fuck Euro" i obelgami pod adresem Afroholendrów.
Dokładnie z tych powodów powinniśmy ten turniej zorganizować. Żeby lepiej przyjrzeć się sobie i swojemu krajowi oczami innych. I dlatego, że na Wiśle Oranje witało także 25 tysięcy fanów, którzy sprawili, że najpopularniejsza w Polsce kadra poczuła się wyjątkowo.
Z Polską jest trochę jak z naszymi sportowcami. Obecnie mamy jedną gwiazdę rozpoznawalną globalnie, czyli Agnieszkę Radwańską. Nawet nie wchodzę na pole popkultury czy polityki, gdzie na świecie jesteśmy praktycznie anonimowi (Chopin nie żyje i był Francuzem, Wałęsa na emeryturze, a JPII polski był głównie dla Polaków). Na dobrą sprawę, najlepszym ambasadorem naszego kraju jest Wiedźmin.
W reprezentacjach narodowych praktycznie nie mamy wielkich gwiazd, indywidualności. Wszędzie mówi się o kolektywie, zespole. Z sukcesami tych zespołów na ogół jest różnie (może poza siatkarzami - podkr. Morel), ale nie ma się co się obrażać na rzeczywistość. Nie bardzo udaje nam się promować medialnie jednostki (nawet te wybitne), więc może przynajmniej w pakiecie uda się sprzedać.
Pewnie, prawdopodobnie dokładamy do tej imprezy, Euro czy MŚ nie zwracają się w oczywisty sposób wymiarze ekonomicznym. Ale obiad rodzinny lub impreza dla przyjaciół też się nie zwracają, a jednak się je urządza. Choćby dlatego, że o to chodzi w życiu między ludźmi.
Dlatego plan na najbliższe tygodnie jest prosty:
Dziś o sprawach istotnie istotnych. Za parę godzin zaczyna się najważniejsza impreza, jaką Polska (tu razem z Ukrainą) zorganizowała w swojej historii. I pewnie nieprędko drugą taką zorganizuje.
W ciągu najbliższych 40 lat odbędzie się takich imprez 40. Po 10: Mistrzostw Świata, Mistrzostw Europy, zimowych i letnich olimpiad. Jest jakaś mała szansa, że dostaniemy najmniej medialną z nich, czyli zimowe IO. Do pozostałych stoi spora kolejka i większe szanse na nie mają moje wnuki.
Co do osób, których sport z kopaną na czele nie obchodzi: mam nadzieję, że jakoś przetrwacie ten miesiąc. Na pocieszenie dla Was, na końcu notki jest fajny kawałek. Poza tym nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że Euro jest fajne.
Euro jest fajne. Szkoda, że jakoś niespecjalnie umiemy się nim cieszyć. OK., żeby nie bić się w cudze piersi – sam mam z tym problem. A polska niezdolność do dumy z rzeczy, z których warto być dumnym, niespecjalnie pomaga.
Po 1989 mozolnie wracaliśmy do normalnego świata, zaliczając kolejne punkty docelowe. Przede wszystkim: znaleźliśmy się w regularnych rozpiskach tras koncertowych największych gwiazd. Kiedyś jedna Metallica na 10 lat to było święto. Teraz koncertów topowych wykonawców jest więcej niż konwentów dla miłośników fantastyki. Przydałoby się jeszcze Expo i można by uznać, że trzymamy się w peletonie, okazjonalnie łapiąc górskie premie.
Do tego dochodzą pomniejsze sukcesy: NATO (1999), UE (2004), te sprawy. Tempo nadrabiania zaległości mamy moim zdaniem dość wysokie. Ja przynajmniej w 2004, gdy na Rynku w Krakowie świętowaliśmy wejście do Unii, nie marzyłem jeszcze o tym, że za chwilę tę Unię będziemy gościć na turnieju o najwyższym sportowym poziomie.
Jasne, jest masa rzeczy w Polsce, których – o ile ktoś się poczuwa do odpowiedzialności za życie w tym kraju – należy się wstydzić. Dla mnie nie jest to jednak powód, by wstydzić się za Polskę w ogóle. Tymczasem mam wrażenie, że poza spijającymi śmietankę rządzącymi duża część Polaków najchętniej by ten turniej na wszelki wypadek odwołała. Tylko po to, żeby nie najeść się wstydu, gdy przyjezdni zobaczą dziury w drogach, na murach antysemickie hasła, a zawodnicy Oranje zostaną przywitani na Wiśle hasłem "Fuck Euro" i obelgami pod adresem Afroholendrów.
Dokładnie z tych powodów powinniśmy ten turniej zorganizować. Żeby lepiej przyjrzeć się sobie i swojemu krajowi oczami innych. I dlatego, że na Wiśle Oranje witało także 25 tysięcy fanów, którzy sprawili, że najpopularniejsza w Polsce kadra poczuła się wyjątkowo.
Z Polską jest trochę jak z naszymi sportowcami. Obecnie mamy jedną gwiazdę rozpoznawalną globalnie, czyli Agnieszkę Radwańską. Nawet nie wchodzę na pole popkultury czy polityki, gdzie na świecie jesteśmy praktycznie anonimowi (Chopin nie żyje i był Francuzem, Wałęsa na emeryturze, a JPII polski był głównie dla Polaków). Na dobrą sprawę, najlepszym ambasadorem naszego kraju jest Wiedźmin.
W reprezentacjach narodowych praktycznie nie mamy wielkich gwiazd, indywidualności. Wszędzie mówi się o kolektywie, zespole. Z sukcesami tych zespołów na ogół jest różnie (może poza siatkarzami - podkr. Morel), ale nie ma się co się obrażać na rzeczywistość. Nie bardzo udaje nam się promować medialnie jednostki (nawet te wybitne), więc może przynajmniej w pakiecie uda się sprzedać.
Pewnie, prawdopodobnie dokładamy do tej imprezy, Euro czy MŚ nie zwracają się w oczywisty sposób wymiarze ekonomicznym. Ale obiad rodzinny lub impreza dla przyjaciół też się nie zwracają, a jednak się je urządza. Choćby dlatego, że o to chodzi w życiu między ludźmi.
Dlatego plan na najbliższe tygodnie jest prosty:
- Pilnować, by z balkonu nie zwiało mi wywieszonej flagi.
- Oglądać tyle meczów, by oddychać piłką.
- Oglądać te mecze wspólnie z ludźmi i razem z nimi się cieszyć oraz smucić.
- Oglądać te mecze z ludźmi, którzy przyjechali do nas w gości.
- Pamiętać, że mam żonę i dzieci.
- Pamiętać, żeby czasem zabrać żonę na mecz.
- Czuć się dobrze, że to wszystko dzieje się u nas. W ogóle nie zapominając, że to tylko święto i poza nim wciąż jest masa do robienia i zrobienia.
- EDIT: Last not Listkiewicz: Udawać, że nie słyszę Szpaka, przynoszącego wstyd polskiej szkole komentatorstwa!
23
Notka polecana przez: Aesandill, Alkioneus, beacon, Ben, dzemeuksis, earl, gacoperz, Jade Elenne, kaduceusz, Klapaucjusz, lemon, Marigold, MEaDEA, Melanto, Morel, oddtail, Qrchac, Salantor, Scobin, ScripterYoda, Senthe, Tyldodymomen, Ulrich
Poleć innym tę notkę