» Blog » Jaram się: Doomtown Reloaded
17-07-2014 18:55

Jaram się: Doomtown Reloaded

W działach: Karcianki | Odsłony: 942

Jaram się: Doomtown Reloaded
W dużym skrócie: najlepsza karcianka ever* powraca. Jak ktoś ma ochotę na kilka strzałów znikąd, to zapraszam.

*W moim prywatnym, czyli jedynym istotnym rankingu.

Welcome (back) to Gomorra

Akapit dla starych wygów, ale nie tylko.

Dawno, dawno temu, czyli jakieś naście lat temu żyła sobie najlepsza karcianka ever, czyli Doomtown. Grę wydawało kilka firm, a ostatecznie uwalili ją Wizardzi (shame on you). Teraz marka trafiła do AEG, które podjęło się próby przeładowania tytułu. W ten sposób w sierpniu gra powróci jako Doomtown Reloaded. Ta wiadomość podjarała wielu graczy, którzy kilkanaście lat temu zachwycili się świeżym pomysłem na to, jak może wyglądać karciankowa rozgrywka

Gra po reloadzie się zmieni, ale nieznacznie. Setting zostaje zresetowany - z bodajże dziesięciu frakcji po kilka outfitów każda wracamy do czterech. Są dobrze znane Law Dogi, Black Jacków zastąpił Sloane Gang, a Sweetrocków frakcja rancherów. Tylko Fourth Ring jest nowy i już - dzięki freakowemu wyglądowi - zapowiada się na jeden z najmiodniejszych. Kilka rzeczy uproszczono, skasowano eventy. Ale nie ulega wątpliwości, że wiele rozwiązań jeszcze z czasem powróci. Podobnie jak starzy dobrzy znajomi. Choć wielu bohaterów zginęło w klasycznej storylinii, to część z nich pozostała i wciąż rozdaje karty.

Poza tym z formatu CCG przechodzimy na jakże genialny LCG. W Core Secie znajdą się po dwie kopie każdego wzoru, a w dodatkach każdą kartę otrzymamy w czterech egzemplarzach. Model wydawniczy Fantasy Flightów się przyjął. I bardzo dobrze. Oby tylko tempo wydawnicze stało na sensownym poziomie.

Jak każda karcianka, tak i Doomtown graficznie bywa nierówny. Ale postęp w porównaniu z pierwszą edycją jest ogromny. Artystom udało się też zachować realistyczno-komiksową estetykę, która szczególnie dobrze wypada w przypadku wizerunków postaci. Kilka kultowych obrazków, jak widoczny powyżej "Crack Shot" znajdziemy również w nowej edycji (tym razem jako "Point Blank").


Howdy, pardner

Akapit dla tych, co pierwszy raz na Dziwnym Zachodzie.

Doomtown to gratka dla wszystkich fanów świata Deadlands, czyli Dziwnego Zachodu. Za czasów Maga system ten niestety jakiejś spektakularnej furory nie zrobił, choć miał swoich oddanych fanów. To chyba trochę jak z 7th Sea - nie dla wszystkich źródła konwencji były równie czytelne i miodne. Nie każdy wychował się na westernach czy filmach z gatunku płaszcza i szpady.

Jakiś czas temu "dedlandy" powróciły jako setting do Savage Worlds (szata graficzna z poda była dobrze znana fanom karcianki). Kto poznał i polubił - wie, z czym to się je. Westernowa estetyka i konwencja z masą nadprzyrodzonych motywów (rzucający czary szulerzy, przyzywający duchy szamani, czyniący cuda kaznodzieje, powracających zza grobu rewolwerowcy) i odrobiną steampunku w postaci szalonych naukowców. W centrum zaś ci dobrzy, źli i brzydcy - stróże prawa, bandyci, chucki norrisy Straźnicy Teksasu, Indianie Rdzenni Amerykanie i cała reszta fauny i flory znanej z kina spod znaku Johna Wayne'a i Clinta Eastwooda. A także Sharon Stone, bo na kartach do gry pojawiało się wiele motywów z nowszych westernów (jak "Szybcy i martwi"), często zdystansowanych do klasyki i bawiących się formą.

Kantujący i martwi

Akapit dla tych, dla których najważniejsza jest mechanika.

Wiadomo, MTG odcisnął swoje piętno na niemalże wszystkich karciankach. W Doomtown też mamy zatem "tapowanie", które tutaj nazywa się "bootowaniem". Zamiast "graveyardu" jest "Boot Hill", a "combat" to "shootout". Ale poza tym twórcy uciekali od standardowych klisz jak tylko mogli. Doomtown to przede wszystkim gra, w trakcie której gracze budują tytułowe miasteczko (Gomorrę), wystawiając kolejne lokacje. Każda z nich to potencjalne miejsce, do którego można przenieść swoich kolesi i kolesiówy (dudes). Rozgrywce, ze względu na planowanie, przemieszczanie postaci i kombinowanie, znacznie bliżej jest do Netrunnera (i walki o wystawiane na stół punkty) niż karcianek, w których atakuje się gracza i jego pulę życia. Tutaj wygrywamy, gdy kontrolujemy więcej istotnych posiadłości: jak saloony, kopalnie, banki czy rancza.

Jasne, można też wystrzelać posse (czyli bandę) przeciwnika. I tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa czyli shootouty. Te odbywają się na zasadach gry w pokera. Każda karta w decku posiada kolor i wartość jak z typowej talii (kart musi być zresztą dokładnie 52). Im lepszych mamy strzelców, tym więcej kart możemy dobrać i wymienić, by złożyć z nich liczącą 5 kart rękę. Różnica pokerowych rang między walczącymi oznacza zadane straty. Co ciekawe, na poziomie konstruowania talii możemy włożyć do niej nawet kilkanaście asów, aby łatwiej zbierać karety.. Ale jeśli przeciwnik złapie nas na tym, że kantujemy (np. nasza kareta składa się z 4 asów kier), to może mieć dla nas przykrą niespodziankę.

Jak mówi o zasadach tej gry wiele osób - są głębokie. Oznacza to tyle, że gracz na samym poziomie reguł posiada wiele możliwości działania (choćby poruszania postaci między lokacjami). Raczej nie ma tutaj miejsca na instant wina. Choć jasne jest, że wcześniej czy później gracze wymyślą świetne comba. Jest za to mnóstwo konieczności reagowania na to, co dzieje się na stole, zanim dojdą nam oczekiwane karty.

Bardzo dobrą, obszerną prezentację gry i zasad znajdziecie tutaj.

Szczucie cycem unloaded

Akapit dla osób zainteresowanych prezentacją kobiecego ciała w popkulturze.

Doomtown to ciekawy przykład tego, jak może zmieniać się podejście do klienta i produktu. I to na krótkim odcinku czasu. W pierwszej edycji jednymi z ikon gry były dwie twarde babki: Xiong "Wendy" Cheng i Rachel Sumner. Praktycznie na wszystkich kartach istotną rolę grał ich napompowany biust. Zamieszczone poniżej obrazki odrobinkę pokazują tę tendencję. Ale były jeszcze zabawniejsze i bardziej "ekspansywne" przypadki szczucia cycem. W sieci ciężko je znaleźć, a nie chcę się bawić w skanowanie. Ale, na przykład, trzeci z poniższych obrazków miał swój odpowiednik - było widać na nim Wendy. Oczywiście z obowiązkowym ubiorem do pojedynku, czyli rozchełstaną koszulą. Mieliśmy zatem zarówno pojedynek na kolty, jak i na balony.

Rachel w reedycji nie ma. W jej miejsce jest Sloane, przywódczyni jednej z frakcji dostępnych w grze. Xiong powróciła i to na (genialnej) okładce. Można te postaci pokazać klimatycznie, atrakcyjnie i bez przyciągania graczy prymitywnymi chwytami? Można. Jasne, są karty, na których pojawiają się dziewczyny z saloonu, ale zastępczyni szeryfa i szefowa bandy rządzą w tej grze z powodu swoich kompetencji strzeleckich. A nie zamontowanych air bagów.

Trochę linków:

A na koniec coś dla prawdziwych koneserów. Nie bez przyczyny Metallica zaczyna tym utworem swoje koncerty...

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

XLs
   
Ocena:
0

Zgadzam się ze wszystkim, oprócz genialności formatu LCG... W większości wypadków w LCG scena turniejowa leży, składanie mega talii jest 3x droższe, a draft itd nie istnieje. LCG ma szereg wad, Doomtown pewnie kupie i pewnie nie będzie z kim grać, standard:/

18-07-2014 08:53
Repek
   
Ocena:
+1

Scena turniejowa - na pewno nie jest to scena magica. Nie ma się co dziwić, nie idą za tym realne pieniądze. Pewnie dlatego np. w taką Inwazję grało bardzo dużo starszych graczy, którzy nie chcą typowej magicowej napinki i gimbazy.

Składanie mega decku droższe? No, wydaje mi się, że jednak nie bardzo. Nawet kupienie 3x core seta [żeby mieć wszystkie karty w 3 kopiach], to wydatek ok. 375 zł. W porównaniu z Magiciem to jednak niewielka cena. Poza tym wiele zależy od lokalnej sceny. Ponieważ nie gra się tu o żadne złote kalesony, to pożyczanie kart czy nawet dopuszczanie 1-2 proxów było zupełnie normalne.

Draftów - jeśli mowa o formacie - rzeczywiście nie ma.

Co do "nie ma z kim grać" - zerknij na grupę FB. Są tam plany założenia forum, żeby ludzie z konkretnych miast mogli się spotykać.

Pzdr.

18-07-2014 10:34
XLs
   
Ocena:
+1

Składanie mega decku droższe? No, wydaje mi się, że jednak nie bardzo. Nawet kupienie 3x core seta [żeby mieć wszystkie karty w 3 kopiach], to wydatek ok. 375 zł. W porównaniu z Magiciem to jednak niewielka cena. Poza tym wiele zależy od lokalnej sceny. Ponieważ nie gra się tu o żadne złote kalesony, to pożyczanie kart czy nawet dopuszczanie 1-2 proxów było zupełnie normalne.

No i tak i nie. Trzeba kupić 3x podstawkę plus (ale tu chyba 2x czy się myle?), do tego 2x większe dodatki, plus mniejsze z 10.  

Cena tragicznie rośnie. Moja turniejowa talia do CoC była warta (tzn wydałem by ją złożyć) 900 zł. Moja talia turniejowa do L5R z 600. Talia magica to było 370 zł... jak? Prosta sprawa, drafty. Idziesz na takich 6, zbierasz karty, te co ci nie odpowiadają idą na sprzedaż, a te co odpowiadają sobie zostawiasz. Potem dokupujesz parę kart. Specyfika LCG powoduje że ludzie te karty chomikują, mało kto sprzedaje.

Problem z turniejami to nie tylko kwestia grania o kase, wynika też z dość słabego wsparcia wydawcy. Wiem jak to wygląda ze strony FFG, jest u nas kiepsko trochę. AEG... się okaże. Ja tam lubie rankingi, co tygodniowe potyczki o punkty. 

Kupie i tak, ale bez prężnej sceny smutno to widzę. 

18-07-2014 10:48
Repek
   
Ocena:
+1

Ok, z takiej perspektywy, to jasne. Trudno się wchodzi w LCG, jeśli nie gra się od początku. Ja bardziej myślałem o tym, że jak się kolekcjonuje od startu, to jest to tańsze [edit: bo masz każdą możliwą kartę]. I masz playset [tak, w DT 2 core sety wystarczą, a potem już wszystko ma być po 4 kopie].

Turnieje - tak, to będzie pewnie zależeć od fanów, bo nikt tego raczej nie wyda. Ale podobnie było z grami FFG w Polsce, bo wsparcie Galakty było symboliczne. A akurat scena Inwazji była bardzo fajna i prężna właśnie dzięki fanom.

Tak jak pisałem - polecam grupę na FB. Jestem pewien, że w przynajmniej kilku miastach uda się zebrać ludzie [Kraków, może Wawa].

Pozdro

18-07-2014 11:28
banracy
   
Ocena:
+2

Nie do końca rozumiem posta o zmianie podejścia do klienta. Najpierw dajesz 3 karty z kobietami z dużym biustem i dużym dekoltem jako dowód szczucia cycem, a sam artykuł ozdabiasz 3 artami z postaciami kobiecymi, z czego 2 przedstawiają kobiety z dużym biustem i dużym dekoltem. Przy czym przeładowana Wendy ma jeszcze większy dekolt niż wcześniej. Ktoś mógłby się nawet czepiać, że twardą babę ze strzelbą zastąpiono kawaii panienką z anime. Tym, z Ja bym powiedział raczej, że Pinnacle zatrudniło lepszych grafików, przez co postaci wyglądają mniej groteskowo.

18-07-2014 19:40
Repek
   
Ocena:
0

@banracy

Moim zdaniem na nowych obrazkach nie ma szczucia cycem. Sloane ma nawet kamizelkę, która sprawia, że praktycznie nie widać jej biustu. Dziewczyny są shooterami, a poza tym wyglądają jak atrakcyjne kobiety. A nie jak bimba z gołym cycem, do których ktoś doczepił pistolety.

Pozdrawiam

18-07-2014 19:51
banracy
   
Ocena:
0

A na starej karcie Wendy jest?

18-07-2014 19:53
Repek
   
Ocena:
0

Tak, widać go znacznie lepiej - zwłaszcza, jak się ma kartę w dłoni. Koszula rozpięta tak, by podkreślać erotyczność tej postaci.. Inne wersje tej postaci odsłaniają więcej [np. lustrzane odbicie Rachel, gdy mierzą do siebie]. Przeczytaj akapit o "szczuciu cycem". To tylko jeden z przykładów - pisałem przecież, że kart z ich udziałem jest więcej i są zazwyczaj nastawione na eksponowanie walorów Wendy czy Rachel.

Pzdr.

EDIT:

Ja bym powiedział raczej, że Pinnacle zatrudniło lepszych grafików, przez co postaci wyglądają mniej groteskowo.

A to zupełnie inna sprawa. Grafika w karciankach w ogóle przez te kilkanaście lat poszła do przodu. Ale i w poprzedniej edycji było wiele bardzo dobrze zilustrowanych kart. Można poszukać w sieci albo w podręczniku do Savage Worlds [i Deadlands Reloaded].

18-07-2014 19:57
banracy
   
Ocena:
0

Sorry, ale ta koszula nie jest w ogóle napięta, jest luźna, specjalnie zrobiłem zbliżenie, koszula opina fajnie piersi i podkreśla kształty ale w nowym arcie.  Na innych kartach może być inaczej nie przeczę, ale tutaj porównanie nie wypada na korzyść nowej Wendy. Po prostu wymieniono średnią szczującą cycem azjatkę na lepszą, bo technika szczucia cycem w RPG/planszówkach rozwinęła się przez te 20 lat o całą epokę.

18-07-2014 20:29
Repek
   
Ocena:
0

Nie jest "napięta", tylko "rozpięta". :) OK, tak czy siak dzięki za dyskusję.

Pozdro

18-07-2014 20:31
viagrom
    boot
Ocena:
0
Nie gralem w doomtown, grałem w deadlandy. Kupiłem już preorder Doomtown reloaded. Ale nie wiem czy ogarnę zasady gdy patrzę na te karty. Boot a dude? Co to bootowanie. (tapowanie)? Trudno przyswoić zasady samemu? Jeden Core set wystarczy żeby pograć we dwie osoby?
19-07-2014 11:10
Repek
   
Ocena:
0

@viagrom

Boot = tap, jako że "tap" jest zastrzeżone przez wydawcę Magica. :) Jakbyś miał pytania o zasady, pisz na FB. :) Rzeczywiście, na początku mogą wydawać się nieco trudne. Nawet ludzie znający Netrunnera twierdzili w recenzjach, że ta instrukcja jest bardziej złożona [ja nie mam dystansu]. Ale do CS będzie dołączony booklet na 16 stron opisujący przebieg tury. To może pomóc.

Jeden CS powinien wystarczyć na dwie osoby, a nawet na cztery do casualowej rozgrywki. Będziesz miał po 2 kopie każdej karty. 2 CS są potrzebne do bardziej turniejowego grania, gdy ludzie chcą mieć komfort posiadania 4 kopii karty do jakichś bardziej fikuśnych decków. :)

Pozdro

20-07-2014 02:38

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.