» Blog » Hannibal. Why not.
25-06-2013 23:50

Hannibal. Why not.

W działach: Film, Serial | Odsłony: 60

Hannibal. Why not.
Tekst ukazał się pierwotnie w serwisie Pulpozaur, który polecam wszystkim serialożercom. Dzięki dla Katli za motywację.

Są spoilery i już.

Wiosenny sezon serialowy za nami, lato zaczyna się już rozkręcać nowymi tytułami. Tymczasem od paru miesięcy obiecuję sobie, żeby napisać parę słów o świetnych Vikings, odkrytych niespodziewanie Freaks and Geeks, jadącym po bandzie House of Lies czy zbliżającym się ostatnim sezonie Breaking Bad. Gdzieś pomiędzy tym wypadałoby zmierzyć się z wrażeniami z kończonych właśnie siedmiu sezonów Shielda.

Tyle dobrze, że GoT był regularnie obśmiewany na fejsach i w memach i nie trzeba się nad nim dodatkowo znęcać (to i tak porządnie umiał robić tylko Szept).

Wśród tego nie powinien przepaść jednak Hannibal, na pewno jedna z najciekawszych premier tego roku.

Ten tekst będzie składał się z ostrzeżeń.


Ostrzeżenie #1

Jeśli nie znacie książek Thomasa Harrisa i filmów, które powstały na ich podstawie, nie czytajcie dalej. Popsujecie sobie przyjemność ze śledzenia serialowej intrygi. Ryzykujecie co prawda, że nie zostaniecie ostrzeżeni przed stężeniem makabry dość rzadkim nawet jak na obecne serialowe czasy... W sumie – decyzja należy do was.


Ostrzeżenie #2

To tylko trzynaście odcinków, więc ryzykujecie "zaledwie" jakieś 475 minut swojego życia (mniej więcej jak cały LoTR w zwykłej wersji), ale to nie jest serial z kryminalnym dochodzeniem w stylu Milczenia owiec. Epokowy film z Foster i Hopkinsem odcisnął ogromne piętno na thrillerze jako gatunku filmowym.

Widzowie serialu zastanawiali się, w którą stronę pójdą scenarzyści, bo Will Graham od samego początku był robiony jako anty-Clarice Sterling. Postać grana przez Jodie Foster kierowała się chłodną logiką, pasującą do jej własnej powierzchowności i dopiero spotkanie z Lecterem pokazało jej bardziej ludzką, zranioną i wrażliwą stronę. Bohater grany przez Hugh Dancy'ego, czyli człowiek, który – w oficjalnej storylinii – złapał Hannibala, stanowi jej przeciwieństwo. Nie tylko dlatego, że jest wycofany, neurotyczny i delikatny, ale głównie ze względu na specjalne zdolności, które pozwalają mu "wczuwać się" w morderców.

To spora zmiana w stosunku do tego, co proponował w swoich książkach Harris. Przekłada się ona na narrację, montaż, nastrój, na wszystko. To jest historia o wyprawie w głąb psychiki detektywa, który wpada w pułapkę zastawioną przez mordercę. To nie jest wada, lecz cecha, ale warto mieć to w pamięci, by uniknąć zawodu.


Ostrzeżenie #3

Ten serial jest brutalny, czy raczej – makabrycznie odrażający i to w bardzo wysmakowany, często przeestetyzowany sposób. Opowieść kręci się wokół Hannibala, który morduje ludzi i podaje ich ciała swoim gościom podane w wykwintny sposób, zamaskowane pod postacią wybornych dań. Atmosfera jest gęsta od samego początku, a sceny posiłków to jedne z najmocniejszych w całym sezonie.

Moje prywatne ostrzeżenie brzmi: zastanówcie się dwa razy, czy oglądać ten serial do obiadu. Nie wszyscy dobrze znoszą wcinanie papu do widoku totemu z ludzkich ciał lub zwłok, na których ktoś hodował grzyby.


Ostrzeżenie #4

Wciągając się w Hannibala, trzeba uważać na obsadę, bo sam jej skład może uzależnić. Wielkie nazwiska w serialach to już norma i nikt przy zdrowych zmysłach nie planuje wielkiej produkcji bez przynajmniej jednej czy dwóch gwiazd. Te role wzięli na siebie Laurence Fishburne jako Jack Crawford (który na potrzeby serii zmienił kolor skóry) oraz Mads Mikkelsen w tytułowej kreacji. Fishburne to klasa sama w sobie, ale najbardziej przekonujący jest w odcinkach, w których dowiadujemy się więcej o jego sytuacji rodzinnej oraz dawnych, nierozwiązanych sprawach.

Mikkelsen miał niepomiernie trudniejsze zadanie: zmierzyć się z legendą Sir Anthony'ego Hopkinsa. I może nie dokonał tego, co Heath Ledger, miażdżąc swoim Jokerem błazna granego przez Jacka Nicholsona, ale zdołał znaleźć własny pomysł na tę postać. Skandynawski akcent i chłód z pewnością nie zaszkodziły.

Żeby była jasność: Hannibal nie jest serialem, w którym aktorzy mogą sobie poszaleć, zmierzyć się z trudnymi scenami i wyzwaniami sprawdzającymi ich kunszt. To nie Mad Men. Wynika to jednak głównie z faktu, że niemal wszyscy bohaterowie muszą zachować dystans, chłód i spokój. Jedni dlatego, że są agentami FBI, inni dlatego, że są psychopatycznymi mordercami, a wszyscy razem dlatego, że taki jest nastrój tego serialu. I z tym zadaniem radzą sobie perfekcyjnie.

Fanów Millenium z pewnością ucieszy też epizodyczny występ Lance'a Henriksena. Ale to jeszcze nie koniec, bo...


Ostrzeżenie #5

...bo w tym serialu gra Gillian Anderson. Pojawia się w bodajże czterech czy pięciu epizodach, w każdym z nich na góra dwie, trzy sceny. Niezapomniana Dana Scully została tym razem obsadzona w roli psychoterapeutki Lectera. Posunięcie z gatunku genialnych, na poziomie Craiga jako Blomkvista. Te kilka scen sam na sam z Lecterem wywołują więcej pytań niż większość dochodzeń, które toczyły się w trakcie poszczególnych odcinków. Wydaje się, że pani doktor wie, kim jest Hannibal, ale relacja ich łącząca jest bardzo nieokreślona i tym bardziej wciągająca.

Gwiazdy dwóch wielkich seriali lat 90. nie zostały obsadzone w Hannibalu przez przypadek. Jest w tym i mrugnięcie okiem do fanów, ale także pomysłowe granie z wizerunkiem i wynikającymi z niego skojarzeniami.


Ostrzeżenie #6

To nie jest serial, w którym intryga i pojedynek umysłów stoją na pierwszym planie. Nie w sensie rozgrywki, w której przesuwane są figury, a tropy mylone w odpowiedzi na akcje przeciwnika. Ważniejsze są same toksyczne, niejednoznaczne relacje między bohaterami i efekt, jaki wywierają na Willa Grahama, który jest nieświadom machinacji Lectera.

Od początku wiemy, kto jest kim i obserwujemy proces manipulowania Grahamem przez Lectera, który ma za zadanie czuwać nad nim jako osobisty psycholog. W pierwszych odcinkach mamy jeszcze do czynienia ze znanym z filmów modelem współpracy psychiatry z detektywem. Z czasem jednak pojedyncze sprawy schodzą na dalszy plan, a tematem stają się pogłębiające problemy Grahama z samym sobą i z zachowaniem kontaktu z rzeczywistością. Lecter, choć zafascynowany swoim "przyjacielem", równocześnie pogłębia jego problemy. Można wręcz odnieść wrażenie, że Hannibal eksperymentuje, ale i sam pakuje się w sytuacje, które czynią go elementem eksperymentu.

Jaki będzie jego koniec – dowiemy się pewnie za kolejne trzynaście odcinków. Finał pierwszego sezonu nie zawiódł. Fani filmów kinowych pewnie nawet się uśmiechnęli, widząc inteligentne odwrócenie ról.

Będzie kolejny sezon. To dobrze. Tymczasem, o ile się skusiliście, życzę smacznego.

A na deser obrazek, który podrzucił mi Jakub Syty. Jak widać, panowie Mikkelsen i Dancy już się kiedyś spotkali na planie. Na szczęście tym razem występują w nieporównywalnie lepszym filmie.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

   
Ocena:
0
Akurat jak dla mnie Laurence Fishburne jako Crawford to jedna z nudniejszych ról w tym filmie. No i Morfeusz na garnuszku u Hannibala nieźle się rozrósł jak widać.

Denerwują mnie jeszcze nieciekawe kobiece role i ten romans Grahama ni z kupy ni z pietruchy (to jeden z tych motywów pod tytułem - wrzućmy, bo musi być romans). Właściwie z bab według mnie dobrze trzyma się tylko ex-agentka Scully. I ujdzie jeszcze Kacey Rohl która awansowała w moim rankingu postaci z denerwującej do neutralnej.

A Mikkelsen daje rade.
26-06-2013 09:06
Melanto
   
Ocena:
0
Rodzeństwo zachęciło, obejrzałam i czekam na kolejny sezon. Najbardziej podobało mi się w nim napięcie podczas wszystkich rozmów "gabinetowych" i to, co niesamowicie urzekło mnie w "Vikings" ( z chęcią przeczytam notkę o tym serialu) - wszechobecny półmrok.
26-06-2013 12:20
lemon
   
Ocena:
+2
Jak rozumiem, teksty z cyklu "Why not" mają za zadanie przedstawić niezorientowanym fajny serial i do niego zachęcić. Na początku podajesz zaś ostrzeżenie o spoilerach, pisząc, że jeśli się nie zna historii z książek/filmów, to lepiej nie czytać. W takim razie kto ma czytać? Zawężasz sobie krąg odbiorców. :)
26-06-2013 12:33
mr_mond
   
Ocena:
0
@Melanto

Dobry tekst o "Vikings", choć nie autorstwa repka, można poczytać na Pulpozaurze :).
26-06-2013 13:09
Repek
   
Ocena:
0
@lemon Cóż, być może zawężam. :) Są też ci, którzy oglądają na biężąco i można sobie z nimi pogadać. Co do samych spoilerów - nie są imo wielkie, ale dla niektórych osób nawet błahe informacje urastają do rangi spoilero-zbrodni. :) Legenda:
  • Why not - można, warto, czemu nie?
  • Most def - trzeba, koniecznie, co tu jeszcze robisz zamiast oglądać?
@TRW Ten "romans", to raczej nie-romans i jako wątek wypada sensownie. Na szczęście nie jest głównym motywem serialu, bo zupełnie musiałoby to zmienić rozkład akcentów między bohaterami. Może w kolejnym sezonie? @Melanto Vikings są na tapecie. :)
26-06-2013 13:48
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
2 ostatnie odcinki fajne (zwlaszcza final sezonu, moim zdaniem bardzo fajny). Pozostala czesc serialu niestety slaba, nielogiczna i moim zdaniem nie do konca przemyslana. Serial ma bardzo duzy potencial, tylko musialby byc ciut bardziej dopracowany i mniej chaotyczny. Nie mniej czekam na dalszy ciag.

Btw. stroje hannibala sa przesliczne, choc wiazanie krawata, koszmarne, ale obawiam sie ze to celowy zabieg (nie mozliwe aby nikt tam nie potrafil zawiazac krawata choc raz pozadnie ;P). Nie do konca wiem co ma te wiazanie symbolizowac
27-06-2013 09:15
   
Ocena:
0
W mojej opinii serial nudny i nieciekawy. Oglądałem dwa odcinki i straciłem czas. Raczej udaje inteligentny niż jest... potem napiszę więcej.
27-06-2013 10:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.