17-11-2009 02:30
Falkon 2009, czyli konwenty są za krótkie
W działach: Konwenty, Polter | Odsłony: 6
Nieładnie było nie pojawić się na urodzinach. Tradycyjnie więc przyjechałem do Lublina na imprezę mojego czternastoletniego chrześniaka. Było fajnie, dobry tort i nalewka z aronii. A przy okazji skoczyło się na dziesiąty Falkon. Też było fajnie.
Fotki, pstrykam, fotki... Szukajcie się, a znajdziecie!
Tego typu notki mają zazwyczaj na celu jedno: podziękować tym, z którymi spędziło się wspaniały weekend. To za chwilkę. Wcześniej dwie uwagi na temat samej imprezy, natury szczegółowej, ale i ogólnej.
Z zasady nie czepiam się imprez fandomowych, bo i po co. Pewnego poziomu, dopóki ta zabawa się nie skomercjalizuje, przeskoczyć się nie da. W obecnych warunkach, czy to będzie Falkon, Pyrkon czy Bździchon, wystarczy mi, że kible będą czyste, a wydrukowany program na czas. Więcej wymagać po prostu nie widzę sensu, orgowie robią, co mogą i starają się to robić jak najlepiej. Amen i Enter.
Zamiast tego dwa zapowiadane marudzenia:
- Po pierwsze detal: fajnie jest załatwić na turniej popularnej gry (podpowiem: Dominiona), więcej niż jeden jej egzemplarz. Inaczej wygląda to nieco bidnie, nawet jeśli nie zgłoszą się tłumy.
- Po drugie ogół: a nawet apelo-refleksja. Po zaniknięciu zimowo-wiosennych konwentów krakowskich (Krakonów, ConQuestów, ConStarów i chyba ConFuzji) brak jest dużych imprez trwających kalendarzowe cztery dni. Zostały imprezy bardzo tłumne, ale króciutkie. Falkon czy Pyrkon dla przyjezdnych to w zasadzie jeden dzień (sobota) plus dwa wieczory. Mało. Na samym konwencie można się jeszcze fajnie pobawić, ale nacieszyć spotkaniami z ludźmi – mission impossible.
- Dla mojej pięknej żony, za to, że była i na koniec się pochorowała. Nie ma to jak przywieźć sobie wirus A/H1N1 z konwentu na wschodzie.
- Uczestników naszych spotkań za cztery godziny wspólnej zabawy, walki z oporem materii i horrorem konwencji oraz wymianę doświadczeń.
- Marhevy, za to, że współdziałał prelekcyjnie, restauracyjnie i konwencjonalnie.
- Adama i Jasia, czyli moich "synów z pierwszego małżeństwa", za to, że nie mając własnych dzieci, mogę się nimi pochwalić na konwencie. No i za wsparcie na konwencie oraz granie w gry różne.
- Singera i Spidera za to, że ratowali nas w pokazywankach. Kon bez kalamburów byłby konem straconym.
- Magdy Filip za rewelacyjnie przygotowany konkurs cartoonowo-networkowy.
- Mateusza za wspólne snucie się, granie i widzenie-się-po-dawnym-się-nie-widzeniu.
- Kasi i Kadu za wspólne papu i trochę chill-outu.
- Urka za to, że jest dobrym i lojalnym przyjacielem.
- SQVY i Puszona, bo tradycyjnie bardzo brakowało mi ich meczenia.
- Pawła Gorczyńskiego za relaunch Spoilsów (więcej niebawem!).
- Levira za niezwykle miłą determinację i stałość w uczuciach.
- Szepta za częste mijanie się i wieczorne imprezowanie.
- nida za wspólne granie przeładowującym kuszę roguesem (to prawie jak indie?).
- beacona, bo też zachorował.
- rincewinda_bpm, bo również.
- Carrie, bo jest dzielną mistrzynią gry i Polter jej potrzebuje.
- Jade Elenne, za to, że nie ograniczyła się do fotografowania konwentu.
- Zsu-Et-Ama za szybkie zrobienie smaka na Seaside.
- A także wszystkich, z którymi wymieniłem wirusa A/H1N1 tudzież uścisk dłoni (kolejność randomowa): squirel, Żucha, Krzysia-Misia, Simana, Odola, Leha (z bratem), Miśka, Miśka Cholewy, Krakonmana, Fenrana, lucka, Garnka, Zosi, Jacka Brzezińskiego, Zwierza, Żółtej, Inkwizytora, Rudej, Ślivki, Martvej, Wircyna, Zuzanny i Skały (Mafia Wars Forever), Oli i Wojtka.
- Oraz wszystkich, o których mogłem zapomnieć, za co bardzo przepraszam, ale nie obiecuję poprawy, bo kończy mi się dysk twardy. Miło było Was wszystkich zobaczyć.