A ilu modów ma papież?
W działach: Polter, Życie jest nowelą | Odsłony: 1585Rok 2014 zapowiada się bardzo ciekawie. Nowe wyzwania, plany i obowiązki. Udało się dokończyć praktycznie wszystkie zmiany związane z BNP, więc to dobry moment na takie decyzje. W ciągu najbliższego miesiąca będę jeszcze pomagał Drakerowi, a w lutym czuwał nad logistyką związaną z Polterowymi zasobami (Aukcje, Questy, wysyłka materiałów recenzenckich). Potem przyjdzie pora, by po dziewięciu latach red(i nacz)owania na Poltku spróbować czegoś nowego, czyli... bycia użytkownikiem serwisu. To może być interesujące doświadczenie (1:02).
Podziękowania
Podziękowania lecą dwa.
Pierwsze solo. Dla Przemka (czyli Drakera), za zaufanie. Wiem, że nie lubisz, jak się Ciebie chwali (skąd ja to znam?). Prawda jest jednak taka, że bez Ciebie to wszystko poszłoby się kochać wieki temu. I masz jak w banku, że osoby, które mają tę świadomość, nie pozwolą Ci o tym zapomnieć.
Drugie multi. Dla wszystkich redów i szefów/owych działów, z którymi współpracowałem. Było Was naprawdę wiele, nie sposób byłoby wymienić każdą osobę, z którą zarwałem nockę, dziubałem newsy i noty lub męczyłem się nad jakimś tekstem. Albo po prostu patrzyłem, jak coś robicie sami i to działa. Lepiej było tylko patrzeć, jak ludzie znani z Poltera odnoszą sukcesy poza nim. Jeszcze raz dzięki za Wasze zaangażowanie w ten serwis i przepraszam za nerwowe momenty oraz moją upierdliwość. To była prawdziwa przyjemność i p... rzekochany zaszczyt tworzyć z Wami Poltera.
The Best Of
W sumie nic się nie kończy. Poltek działa dalej, robimy swoje. Zwłaszcza, że w toku są jeszcze różne projekty. Ponieważ notka jest jednak jakoś tam "końcowa", to dorzucam małe podsumowanko-zestawionko najfajniejszych rzeczy związanych z rednaczowaniem na Poltku. Smutne też były, ale na wspominanie ich są bardziej odpowiednie okazje. Pewnie cosik umknęło, ale nagromadziło się tego naprawdę sporo przez te ponad trzy i pół roku. Kolejność niekoniecznie przypadkowa.
Zapach kuriera o poranku
Jak wiadomo, kurierzy przybywają w wyznaczonych porach. Nigdy się nie spóźniają, ani nie przybywają o godzinie innej, niż założyli. Prawdziwi czarodzieje. Według niektórych można było ustawiać zegarki (pobudka o 9:00 przez pana "z wąsem"), a innych zapraszać na wczesną kolację (np. siwego pana o 18:00). To ci ludzie pośredniczyli między wydawcami a recenzentami czy zwycięzcami konkursów. Przy okazji każde ich przybycie było jak lootowanie skarbu zdobytego przez szefów/owe działów.
Czuję też w kościach, że będzie nieco zabawy ze spakowaniem tego wszystkiego... (i jeszcze połowy piwnicy). Już słyszę trzask kurierskich kręgosłupów i zgrzytanie łękotek kurierów.
Telefony od dziwnych ludzi
Nie znał życia, kto nie odebrał rankiem lub nocką telefonu od nieznajomego pytającego, czy możemy sprzedać mu grę/komiks/książkę. Uroki upublicznienia telefonu. Z jednej strony pozwoliło to przyśpieszyć wiele umów i ustaleń. Z drugiej było miłą alternatywą dla telemarketerów wciskających mi proszki do prania w promocji do nowego konta w banku. A jak jeszcze publiczny był adres wysyłkowy, to można było otrzymać maila od człowieka z więzienia, który liczył na publikację jego książki. Mam nadzieję, że list z dość realistyczną odpowiedzią nie spowodował, że pan Marcin dał sobie spokój.
Wszystkich dzwoniących do mnie w bardzo nietypowej sprawie będę zawsze mile wspominał.
Poza tymi dzwoniącymi o ósmej rano.
Poprawianie tych samych błędów
Ten nie robi błędów, który nic nie robi. To chyba z Coelho? W każdym razie robienie błędów na Polterze jest jak oddychanie. (To już na pewno z Coelho.) Same wytyczne publikacji niektórych materiałów stanowiły przeszkody nie do pokonania. I tym fajniej się patrzyło, jak redaktor lub użytkownik z czasem ogarniał temat i wszystkie newsy lub noty można było już akceptować niemalże bez sprawdzenia.
A potem zawsze przychodził nowy rookie i zabawa zaczynała się od początku. Coś ze mną jest pewnie nie tak, bo to lubiłem.
Bycie jak pro
Stwierdzenie sprzed lat, że chcemy robić "profesjonalny serwis" zrobiło podobną karierę jak dziś "ideologia gender". Rzeczywiście takie hasło padło, ale dość szybko zostało skonkretyzowane. Chcieliśmy generować zyski i robić serwis jak najbardziej serio, tak jak by to wyglądało w profesjonalnym serwisie (czyli tam, gdzie motywacją jest kasa, a nie fanowska radocha). I właśnie takie podejście z czasem pozwoliło patronować praktycznie wszystkim najważniejszym książkom, a także brać udział w wydarzeniach normalnie zarezerwowanych dla "profesjonalnej prasy". Dlatego taką radochę sprawiały publikacje z prasowych pokazów czy branżowych konferencji.
Polterświęta
Zdecydowanie najfajniejsza i najbardziej pozytywna ze wszystkich akcji płodzikowych. Zwłaszcza jej finał w zeszłym roku w postaci Paczki dla Chojnowa był osom. Kto widział lub brał udział, ten wie.
Konwenty, konwenty
Pamiętam, jak kiedyś - tak ze sto lat temu - chyba lucek (a może to Puszon, w sumie zostaje w Geekozaurze) powiedział, że internet zabija w pewnym stopniu fandom konwentowy. Bo ludzie przenoszą dyskusje do sieci, tutaj toczą spory i tutaj zaspokajają potrzebę spotkania. Czas zweryfikował te obawy (z czego Geekozaur pewnie się cieszy). Działamy i spieramy się i tu, i tu. Prawdziwa rzeczywistość rozszerzona. A na dodatek mam wrażenie, że aktywność online wręcz wzmaga potrzebę spotkania na mieście. Gdy patrzę na swoje notki blogowe na Poltku, to cała hałda z nich odnosi się właśnie do konwentów. Im więcej czasu spędza się w sieci z ciekawymi ludźmi, tym bardziej chce się ich poznać. A jakie miejsce nadaje się do tego lepiej niż konwent? No jakie...?
Zloty Poltera
Oczywiście Zloty Poltergeista, czyli krem kremów fandomowych imprez w tym kraju. To piszę z przymrużeniem oka (ale tak niewielkim, że aż niezauważalnym). W sumie byłem chyba na dziewięciu z nich i zawsze były to niezapomniane wypady. Czy to w większym gronie (Płotki lub Przysucha) czy w bardziej kameralnym (Wawrzkowizna, Rybaczówka). Na konwencie siłą frekwencji Polterową ekipę trzeba było zaganiać do jednego wodopoju. Na Zlotach po prostu mogliśmy skupić się na grillowaniu, wysyłaniu pocztówek i zabawie w okołopolterowym gronie, nie zakłócanej przez nikogo. No, poza wieczorkami kawalerskimi kiboli Kolejorza z gumową lalą w roli głównej czy dyskoteką na plaży z obowiązkową bijatyką.
Pierwsze wyjazdy na zagraniczne wakacje nie odcisnęły na mnie takiego piętna jak hipopotamy i parasiatkówka.
Ludzie Polterowcy
Proste. Dzięki Polterowi poznałem wielu wspaniałych ludzi, z których część stała mi się bardzo bliska. Warte każdej chwili spędzonej "Pod Rozbrykanym Płodzikiem". Jeśli z czasu spędzanego na Poltku wynieśliście przynajmniej jedną przyjaźń, to +1 dla Was.
Na koniec jeszcze jeden obrazek, tym razem od mojej Żony, który dedykuję wszystkim moderatorom serwisu, prawdziwym brothers&sisters in arms. Udostępniam na licencji "Bierzta i Korzystajta Gdy Wam Pasuje". Pozdrówka!