Blog - Piłka nożna

Obok gorące ciacho polskiego komentatorstwa sportowego... Jaaaaceeeek GMOCH!!! Wpis z pozdrowieniami dla Puszona i Krakonmana Nie od dziś wiadomo, że mecz meczowi nierówny. Oczywiście mowa o meczach oglądanych w telewizji, bo na żywo prawie wszystko da się oglądać, jeśli atmosfera na trybunach dopisuje. Tak przynajmniej twierdzą ci, którzy chodzą na mecze rundy przedwstępnej Pucharu Polski czy rozgrywki ligowe Wierchów Rabka... Dzisiejsze i wczorajsze wydarzenia piłkarskie (jeszcze raz przepraszam znajomych z FB za football spam talk) sprawiły, że dojrzałem do stworzenia niniejszej KMP R...

Wpis dedykuję sobie i innym tró kibicom No i stało się to, czego większość racjonalistów się spodziewała. My, tró kibice, też to przeczuwaliśmy, ale ponieważ jesteśmy tró, to należało wierzyć. Swoje zrobiliśmy, kompromitacja odhaczona, mamy wakacje. Jak byłem mały i przeżywałem kompromitacje za Apostela, Strejlaua i innych przedstawicieli *tfu* "polskiej myśli szkoleniowej" *tfu*, przerwane olimpijską przygodą Wójcika (o, przepraszam, pana W.), to takie chwile były ciężkie. Dziś już sam jestem dziadkiem i trochę się zahartowałem. Parę dni temu o parę dni starszy ode mnie Puszon powiedział, ż...

Są takie chwile w życiu okazjonalnego blogera, że nie wie, o czym napisać. Twitto-bliponotki z jednym linkiem mnie mierżą, ale napisać marne dwa akapity to też lipa, że aż szkoda siadać do kompa jak można w tym czasie połoić w Dominiona. Dlatego ta notka będzie o Dominionie paru rzeczach, które nie zasłużyły na swoją własną notkę, ale na pół notki zza krzaka już tak. Dla planszówkowiczów z Galicji i okolicji Po pierwsze, w Krakowie miała miejsce małopolska odpowiedź na Pionka czyli Gralicja. Nazwa trafiona, termin może trochę mniej, ale zawsze była to okazja, by pograć w Dominiona spotkać...

Na wstępie mały link do erpegowego rysunku mojej żony, który został dziś dodany do starego arta o pisaniu scenariuszy. A teraz część właściwa: Na każdej stypie przychodzi taki moment, że ktoś musi zacząć. Jako człowiek pokolenia JPII, przywykłem do pewnej rzeczy w polskiej piłce. Otóż w latach 90., gdy różne Apostele, Piechniczki i Strejlauy żyły jeszcze wspomnieniami czasów, gdy dobrze radzili sobie w łóżku i na boisku, polska repra miała jedną irytującą przypadłość: niemiłosiernie męczyła się z kelnerami. Klęski z solidnymi ekipami można było przeżyć, ale użeranie się z dnem rankingu, to...

Wpis dedykuję żonie, której imieniny dziś obchodzę. Inni obchodzą kiedy indziej, a ja dziś (te konkretne imieniny Magdaleny są moje). Dziękuję jej za to, że puściła mnie wieczorem na mecz w formacie Sony Bravia, do którego nie umywa się nasze Sanyo Pre-LCD-Era. Bo tak. Fc Ribery Monachium odeszło. Trzeba żyć dalej. Dziś razem z Krakonmanem oglądaliśmy, jak Żeluś (copyright by Kolejorz – zarejestruj się qrka, bo Lech nie zdobędzie mistrza) załatwił sprawę, a potem sprawił, że gadaliśmy sobie o nieobecnym w studiu Gmochu (kolejna kompromitacja TVP!), erpegach i innych ważnych sprawach,...

Jedno trzeba przyznać, takich emocji klubowa polska piłka nie przeżywała od siedmiu lat, gdy miło się patrzyło na Wisełkę. Późniejsze kompromitacje Amiki i słabiutka gra Wisły to już inna piosnka (śpiewana cieniutkim głosem). Na Lecha patrzyło się przyjemnie, bo grał w piłkę. A jest to sztuka, którą w naszym kraju nie wszystkie zespoły opanowały. Jestem, jakby ktoś nie wiedział, z Lublina. To takie miasto, liczące bodajże 400 tysięcy duszyczek, w którym nigdy nie było pucharów. Ba, nigdy nie było mistrza Polski. Ba, ostatni raz Motor grał w ekstraklasie jakoś dwie dekady temu, a teraz bije si...

Słowo się rzekło. A że polscy piłkarze ostatnio nas rozpieszczają, to dość szybko zostałem zmuszony do wrzutki notki o kopanej. No, prawie o kopanej. Mecze, ze względu na formułę ich obserwowania, dzielę na dwie zasadnicze kategorie. Te dla koneserów i te do oglądania w stadzie. Do pierwszej kategorii należą wszystkie spotkania z gatunku Cisy Nałęczów - Wierchy Rabka, do których oglądania należy posiadać odpowiednią konstrukcję psychiczną. Do tej samej kategorii zaliczam również mecze pokroju finału Ligi Mistrzów, przy których najlepszym towarzyszem są trzy butelki piwka (po jednej na połow...

A miałem tu pisać o komiksach... Polterowicze, prawdziwi kibice jedynego prawdziwego sportu po curlingu! Nie, nie chce mi się odpalać kolejnego plebiscytu, w którym będziemy typować wyniki z polskiego podwórka. Nie ma też co czekać, aż znajdzie się inny jeleń (choćby Ireneusz). Można natomiast pozwolić zorganizować innym zabawę za nas. Wygląda to tak:W przyszły wtorek rusza Liga Mistrzów.Z tej okazji gazeta.pl tradycyjnie odpaliła konkurs, w którym tworzy się wirtualne drużyny i zbiera punkty. Na koniec można nawet jakąś kasę wygrać.Proste, fajne, a pierwsza założona drużyna jest za darmo. ...

To musiał być "wspaniały" dzień. Poranek w urzędzie pracy (godzina w jedną, godzina w drugą, godzina w kolejce po piecząteczkę upoważniającą do ubezpieczenia, co się przydaje np. przy skręceniu kolana). A potem czekanie na mecz reprezentacji Polski. A potem mecz. Rafał Stec, mój ulubiony tekściarz sportowego dodatku Wyborczej, napisał, że mecze ze Słowenią i San Marino to spotkania z gatunku tych, które z trudem się ogląda (nuda), ale które reprezentacja wygrać musi (obowiązek narodowo-sportowy). Choćby po to, by się nie zbłaźnić. Na mecz ze Słowenią spuśćmy zasłonę milczenia - trzeba będzie...

To dla mnie szósty finał z udziałem Niemców, który oglądałem. 1986, 1990, 1992, 1996, 2002, 2008. Do tego finały Bayernu w LM i Pucharze UEFA. Bilans nieco ujemny, ale z czasem porażki te przyjmuję coraz spokojniej. Można powiedzieć, że Niemcy mnie zahartowali. Wiem, że raz na trzy przegrają, lecz zawsze dają mi niemal stuprocentową gwarancję, że będę oglądał ich do końca turnieju. Tym razem się nie udało. Trudno. Hiszpanie byli lepsi. Koniec, kropka. Zastanawiałem się, kogo wybrać Man of the Month. Genialny Senna, skuteczny Torres, bezbłędny Cassilas? To chyba jednak nie były...