02-04-2008 23:44
Wpis dla Vanderusa
W działach: Piłka nożna | Odsłony: 0
Parę dni temu przez przypadek trafiłem do punktu STS [bukmachera] i postanowiłem po paru latach przerwy coś tam obstawić. Jeden kupon przepadł w chwili, w której Wisła Kraków nie poradziła sobie z Arką Gdynia. Drugi czekał na ćwierćfinały Champions League.
I również przepadł, bo jednak liczyłem na remis w meczu Roma-ManU [wszystkie pozostałe wyniki trafiłem]. A tu Cristiano i Wayne postanowili sobie postrzelać. Cóż, spodziewane 58.50 zł na komiksy poszło się kochać.
A ja muszę się nauczyć, by nie tracić wiary w prawdziwie europejską piłkę...
Ten wpis dedykuję Vanderusowi, odnosząc się do jego komcia pod tym wpisem i przepraszając za chwilową zmianę wiary i zaćmienie umysłu.
Otrzeźwienie przyszło dziś wieczorem. Wróciły najpiękniejsze rozgrywki piłkarskie na świecie - Liga Mistrzów. Wróciły co prawda już jakiś czas temu, ale dopiero dziś, po odsianiu plew, mamy prawdziwe rozgrywki tytanów. Kto w nich pozostał? Głównie Anglicy, resztą - nawet Barceloną - nie ma sobie co na dłuższą metę zawracać głowy [nawet jeśli, jak jak, w głębi serca kibicuje się Niemcom lub trzyma kciuki za Fenerbahce]. Wystarczyło zobaczyć cudowną bramkę Scholesa i Ronaldo, a dziś przepiękny mecz Arsenal-Liverpool.
Przepiękny? Mecz z dwoma golami w trakcie 4 minut i może z kolejnymi dwoma sytuacjami do strzelenia następnych? Dokładnie tak. I nawet komentarz Szpakowskiego, któremu w trakcie spotkania Senderos zmienia się w Sanderosa, Fabio Aurelio i Xavi Alonso zamieniają się imionami, Almunia zastępuje Lehmanna w 2006 roku w finale LM za sprawą kontuzji, a nie czerwonej kartki. Da się nawet wytrzymać cytaty w stylu "Nie pozwolają na sytuacje, do których chcieliby dopuścić". I to kiedyś był mój idol... Dla takiego meczu da się wytrzymać nawet Marcelego Szpaka, Który Dziwi Się Światu.
Klasyczny mecz dla konesera. Tona błyskotliwych zagrań pomocników, które są kasowane już po sekundzie przez genialne wyczucie obrońców. Ciężki los napastników, którzy czekają przez 93 minuty na jedną jedyną okazję, by mieć choć cień szansy na strzał. Masa zagrań, o których nad Wisłą można pomarzyć. Słowem - piłka europejska w najlepszym wydaniu.
Klasyczny mecz, który najlepiej ogląda się w towarzystwie dwóch carlsbergów. Z przyjaciółmi można zobaczyć Polaków lub jakąś kanonadę, bez większej wartości taktycznej. Takie mecze jak dziś wymagają kupienia. A na strzelanie nastawiam się jutro, gdy mój ukochany Bayern *odgłos wyciągania koszulki z szafy* złoi skórę Getafe...
Vanderusie, jeszcze raz, wybacz niewiernemu.
I również przepadł, bo jednak liczyłem na remis w meczu Roma-ManU [wszystkie pozostałe wyniki trafiłem]. A tu Cristiano i Wayne postanowili sobie postrzelać. Cóż, spodziewane 58.50 zł na komiksy poszło się kochać.
A ja muszę się nauczyć, by nie tracić wiary w prawdziwie europejską piłkę...
Ten wpis dedykuję Vanderusowi, odnosząc się do jego komcia pod tym wpisem i przepraszając za chwilową zmianę wiary i zaćmienie umysłu.
Otrzeźwienie przyszło dziś wieczorem. Wróciły najpiękniejsze rozgrywki piłkarskie na świecie - Liga Mistrzów. Wróciły co prawda już jakiś czas temu, ale dopiero dziś, po odsianiu plew, mamy prawdziwe rozgrywki tytanów. Kto w nich pozostał? Głównie Anglicy, resztą - nawet Barceloną - nie ma sobie co na dłuższą metę zawracać głowy [nawet jeśli, jak jak, w głębi serca kibicuje się Niemcom lub trzyma kciuki za Fenerbahce]. Wystarczyło zobaczyć cudowną bramkę Scholesa i Ronaldo, a dziś przepiękny mecz Arsenal-Liverpool.
Przepiękny? Mecz z dwoma golami w trakcie 4 minut i może z kolejnymi dwoma sytuacjami do strzelenia następnych? Dokładnie tak. I nawet komentarz Szpakowskiego, któremu w trakcie spotkania Senderos zmienia się w Sanderosa, Fabio Aurelio i Xavi Alonso zamieniają się imionami, Almunia zastępuje Lehmanna w 2006 roku w finale LM za sprawą kontuzji, a nie czerwonej kartki. Da się nawet wytrzymać cytaty w stylu "Nie pozwolają na sytuacje, do których chcieliby dopuścić". I to kiedyś był mój idol... Dla takiego meczu da się wytrzymać nawet Marcelego Szpaka, Który Dziwi Się Światu.
Klasyczny mecz dla konesera. Tona błyskotliwych zagrań pomocników, które są kasowane już po sekundzie przez genialne wyczucie obrońców. Ciężki los napastników, którzy czekają przez 93 minuty na jedną jedyną okazję, by mieć choć cień szansy na strzał. Masa zagrań, o których nad Wisłą można pomarzyć. Słowem - piłka europejska w najlepszym wydaniu.
Klasyczny mecz, który najlepiej ogląda się w towarzystwie dwóch carlsbergów. Z przyjaciółmi można zobaczyć Polaków lub jakąś kanonadę, bez większej wartości taktycznej. Takie mecze jak dziś wymagają kupienia. A na strzelanie nastawiam się jutro, gdy mój ukochany Bayern *odgłos wyciągania koszulki z szafy* złoi skórę Getafe...
Vanderusie, jeszcze raz, wybacz niewiernemu.