25-10-2008 11:54
Uzupełnianki #6: Suka
W działach: Komiks, Uzupełnianki | Odsłony: 3
Wczoraj pół dnia spędziłem na pisaniu relacji z MFK. Wyszło osiem stron bez planowanych dodatków. Biedny Julian (w sensie: korektor).
Również wczoraj, przy okazji czytania wpisu na blogu beacona, przypomniała mi się wypowiedź Timofa z panelu wydawców. Pytanie dotyczyło chyba tego, jaki jeden ze swoich tegorocznych tytułów uważają za najlepszy. Timof powiedział, że Prosto z piekła reklamować nie trzeba i zwrócił uwagę na Sukę.
I jak też tak zrobiłem.
Rok temu przyjechał Konstantin Komardin, teraz MFK gościło Jelenę Woronowicz i Andrija Tkalenkę. Spotkanie z nimi – jak by to delikatnie ująć? – nie przebiegło tak, jak powinno, ale spotkanie z samym komiksem zafundować może sobie każdy. I każdy powinien.
No, dobra, precyzuję "każdego". Każdy miłośnik prozy Strugackich, każdy fan Fallouta, każdy, kto lubi postapokalipsę w stężeniu bliskim 100%. Jeśli to komuś nie wystarcza, to nie jest "każdym" i polecam mu Dynię z majonezem.
Suka to zbiór luźno ze sobą połączonych epizodów z życia Strefy. Pojawia się kilka typowych dla gatunku schematów (np. klasyczna sekwencja strzelania do tłumu), ale mają one za zadanie jedynie określić zasady panujące w świecie przedstawionym. Jest brutalnie, wulgarnie i na ostro. Nie brakuje w tym jednak odrobiny romantyzmu, a główna bohaterka to mimo wszystko właśnie Bohaterka. Taka, która za siebie się nie ogląda, ale jednak czuje zew przygody, a niekiedy decyduje się pomóc komuś słabszemu. Takie postaci po prostu się lubi i je "kupuje".
Dla mnie komiks, poza perfekcyjnym wyczuciem konwencji, ma jeszcze dwa atuty. Pierwszy to realistyczna stylistyka, bardzo podobna do tej, w jakiej utrzymano serię Żywe trupy. Drugi to odrobina mistyki, lekko pogłębiająca sens działań bohaterów.
Dla mnie to wszystko wystarczyło, by uznać Sukę za jedną z najcichszych (jak na cichych wspólników przystało), ale zarazem najciekawszych premier minionego MFK w Łodzi.
Niniejszym zaliczam do chlubnej kategorii "Komiksy, które lubię czytać w wannie".
Również wczoraj, przy okazji czytania wpisu na blogu beacona, przypomniała mi się wypowiedź Timofa z panelu wydawców. Pytanie dotyczyło chyba tego, jaki jeden ze swoich tegorocznych tytułów uważają za najlepszy. Timof powiedział, że Prosto z piekła reklamować nie trzeba i zwrócił uwagę na Sukę.
I jak też tak zrobiłem.
Rok temu przyjechał Konstantin Komardin, teraz MFK gościło Jelenę Woronowicz i Andrija Tkalenkę. Spotkanie z nimi – jak by to delikatnie ująć? – nie przebiegło tak, jak powinno, ale spotkanie z samym komiksem zafundować może sobie każdy. I każdy powinien.
No, dobra, precyzuję "każdego". Każdy miłośnik prozy Strugackich, każdy fan Fallouta, każdy, kto lubi postapokalipsę w stężeniu bliskim 100%. Jeśli to komuś nie wystarcza, to nie jest "każdym" i polecam mu Dynię z majonezem.
Suka to zbiór luźno ze sobą połączonych epizodów z życia Strefy. Pojawia się kilka typowych dla gatunku schematów (np. klasyczna sekwencja strzelania do tłumu), ale mają one za zadanie jedynie określić zasady panujące w świecie przedstawionym. Jest brutalnie, wulgarnie i na ostro. Nie brakuje w tym jednak odrobiny romantyzmu, a główna bohaterka to mimo wszystko właśnie Bohaterka. Taka, która za siebie się nie ogląda, ale jednak czuje zew przygody, a niekiedy decyduje się pomóc komuś słabszemu. Takie postaci po prostu się lubi i je "kupuje".
Dla mnie komiks, poza perfekcyjnym wyczuciem konwencji, ma jeszcze dwa atuty. Pierwszy to realistyczna stylistyka, bardzo podobna do tej, w jakiej utrzymano serię Żywe trupy. Drugi to odrobina mistyki, lekko pogłębiająca sens działań bohaterów.
Dla mnie to wszystko wystarczyło, by uznać Sukę za jedną z najcichszych (jak na cichych wspólników przystało), ale zarazem najciekawszych premier minionego MFK w Łodzi.
Niniejszym zaliczam do chlubnej kategorii "Komiksy, które lubię czytać w wannie".