» Blog » Pyrkon 2013, czyli produkcja demokracji
26-03-2013 01:24

Pyrkon 2013, czyli produkcja demokracji

W działach: Konwenty, RPG, Polter | Odsłony: 72

Pyrkon 2013, czyli produkcja demokracji
Uwaga, długie.
W tekście konkurs.


Za nami Pyrkon 2013. Niezaprzeczalnie największa i najważniejsza impreza fantastyczna w Polsce. Ostatnio w Poznaniu na Pyrze byłem w 2010, jeszcze na Dębcu, na Pyrkonie 2010, który zasłynął hasłem "wróć do tych, którzy naprawdę cię kochają" (copyright by iron_master). Tymczasem impreza przeszła metamorfozę, którą chciałem zobaczyć na własne oczy...


Poznaniacy zrobili na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich już trzy wspaniałe imprezy (i to w rok! #szokdodzis). Dla krakowiaka (nawet przyszywanego) to daleka wyprawa, ale jak wszyscy byli konwentorobowie śledziłem to, co robiła ekipa Drugiej Ery. To trochę jak kibicowanie Lechowi Poznań – fajnie jak wygrywają "dla Polski", nawet jak na co dzień trzyma się kciuki za inną ligową drużynę. Ta analogia wykłada się na jednej rzeczy – w przypadku konwentów można spokojnie kibicować wszystkim bez posądzenia o zdradę barw klubowych.


Efekt wow

Najpierw o imprezie właściwej. Po przybyciu do Poznania i wejściu na teren MTP zderzyliśmy się z epickich rozmiarów kolejką. Ta, którą napotkaliśmy w listopadzie na Falkonie, nie mogła się z nią równać. Mieliśmy o tyle szczęście, że za 40 minut był nasz pierwszy punkt programu, więc zostaliśmy dopuszczeni do akredytacji dla obsługi. Inaczej pewnie do soboty stalibyśmy w ogonku i wspominali czasy PRL. To pierwsza z rzeczy, które Pyrkon musi przemyśleć. Nie mówię, że to się dało zrobić, przewidzieć itp. Ale to trzeba jakoś spróbować rozwiązać.

Potem weszliśmy na teren konwentu i machnąłem fotkę.

Zaś następnego tę:
Podpisałem je na fejsie: "O take polske smy walczyli". Beacon wybaczył mi pisownię z komórki, ale ta była całkowicie zamierzona. Dziesięć lat temu też marzyliśmy roiło nam się, że w Krakowie zrobimy targi gier. Pomijam, że nie do końca był wtedy na to pomysł (poza rozstawieniem stoisk Q-workshopu i paru innych raczkujących firm na sali gimnastycznej), to i nie było dla kogo ich robić. I nie mówię o fanach, ale o sklepach.

"Duży kraj w środku Europy" potrzebuje imprezy targowej. Nie kolejnego super konwentu z frekwencją powyżej 2-3 tysięcy uczestników z namiastką kameralnej atmosfery. Potrzebuje imprezy, której centrum stanowi biznes. Ludzie, dzięki którym mamy w co grać, o czym pisać i o czym flejmować. Długo na taką imprezę czekali i – chyba? – się doczekali. Teraz trzeba na nią chuchać i dmuchać. Rozmawiałem o tym na Pyrkonie z natanielem z Rebela. Minęła zaledwie dekada od krakowskich mrzonek marzeń, a możliwości i wymagania są zupełnie inne. Artur dodał tylko, że impreza powinna trwać dzień dłużej (dla osób jadących z daleka to naprawdę byłby plus) i spróbować dotrzeć jeszcze mocniej do dzieci. Mówił, że byli niedawno w Cannes, gdzie w czwartek i piątek na konwent przychodziły normalne wycieczki ze szkół. Może miasto byłoby zainteresowane wsparciem takiej aktywności młodzieży? Inwestycja w przyszłość zawsze dobrze brzmi, a branży z czasem się opłaci. Jak mówią na Wiśle: "kto kocha, ten wierzy, siła w młodzieży". To druga rzecz, którą Pyrkon mógłby przemyśleć.

Kolejną część Efektu wow zapewniała frekwencja imprezy. I nie mówię o tych ponad DWUNASTU TYSIĄCACH LUDZI (czytacie to ludzie?! DWANAŚCIE TYSIĘCY), ale o zwyczajnej publice na prelekcjach. Bloków była masa, ale część z nich była wręcz kosmicznie oblężona. Spotkania z autorami i w ramach bloków naukowego oraz konkursowego po prostu nie wytrzymywały naporu. O ile jeszcze fanboje potulnie stali na korytarzach i słuchali skrawków słów płynących z dobrze nagłośnionych sal, o tyle w konkursówce dochodziło do zderzenia braku przewidywania z brutalną rzeczywistością. W tych wypadkach tylko organizatorzy są w stanie powiedzieć, na ile da się to poprawić, bo tylko oni dobrze znają warunki lokalowe. Może potencjalnie najciekawsze punkty da się wydłużyć i przenieść do większych auli? Ideału nigdy nie da się osiągnąć, ale można próbować. To trzecia rzecz do przemyślenia dla orgów Pyrkonu.

Ostatnia rzecz jest bardziej subiektywna, ale zyskuje na obiektywizmie ze względu na podobną opinię wielu osób. Konwent tych rozmiarów nie ułatwia integracji. Osobiście włożyłem po prostu odpowiednio dużo wysiłku, by spotkać się z tymi osobami, z którymi chciałem i musiałem. Nie ze wszystkimi się udało. Jednak dla "branży" – a także dla wszystkich uczestników! – takie zloty są dobrą okazją do pogadania osobiście z ludźmi znanymi z sieci. Najlepiej spokojnie przy piwku/soczku/piwku. W tym roku na samym terenie MTP nie bardzo stworzono ku temu warunki. Chyba nikt nie przewidział, że połączenie sali koncertowej (do tego niespecjalnie nagłośnionej) z bufetem odniosło niepożądany skutek. Sami orgowie raczej mają tego świadomość. Z mojej perspektywy to ostatnia rzecz, którą z całą pewnością należy dobrze rozwiązać.

O temperaturze nic nie piszę. Te minus piętnaście, które ekstremalnie utrudniały życie w mieście, skasować mógłby tylko Putin, a tego Polsce nie życzę. Życzę po prostu Pyrkonowi, by globalne zmiany klimatu były dla niego bardziej łaskawe.

Pyrkonowi w przeszłości – poza linkowaną notką – poświęciłem jeszcze jeden tekst. Gdy teraz je czytam, mam wrażenie, że Pyrkon jest już częściowo w przyszłości, o której marzyłem, ale która nie wydawała się jeszcze do końca prawdopodobna lub pewna. Po tym, co stało się w tym roku, mam wrażenie, że Pyrkon mogą ograniczać tylko trzy rzeczy: wyobraźnia, możliwości finansowe oraz siły własne organizatorów. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie był dobrej myśli.

Zatem, parafrazując siebie: Pyrkonie, dasz radę!


Mój Pyrkon

Tak się fajnie co roku składa, że w okolice Pyrkonu przypadają urodziny mojej małżonki. Po powrocie z imprezy nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu, że wszystko układało się tak, by sprawić jej prezent.

Na kon wyruszyliśmy w piątek bladym świtem z Rutkiem i Dzikim, których namierzyliśmy dzięki forum KSF. Zrzutka na wachę i jazda. Siedem godzin po Zajefajnych Polskich Drogach i Autostradach i jesteśmy w Poznaniu. Tam, idealnie co do minuty, trafiamy na Magdę, która akurat wróciła z pracy, a my mogliśmy zrzucić nasze bambetle i pognać na konwent. Tam zakredytowano nas poza kolejnością i już o 16:00 prowadziliśmy z M. pierwszy punkt programu. Jak na pierwszy dzień, wczesną porę i tysiące osób w kolejkach na konwent, frekwencja była świetna. A my poprowadziliśmy zremasterowaną prelkę sprzed dziesięciu lat o romansie w RPG. Za sprawą uczestników wyszło bardzo fajnie i udało nam się formułę prelki poszerzyć o warsztaty. Bardzo miłym akcentem było pojawienie się na końcu spotkania Johna Wicka, którego przyprowadził lucek. John oczywiście nic nie rozumiał, ale to miłe zobaczyć na prelce osobę, której gry były i są dla nas tak ważne.

W piątkowy wieczór zaliczyliśmy jeszcze początek spotkania z Johnem Wickiem, czyli naszym erpegowym miszczem. Nie da się ukryć, że to jego gry wywarły na nas największy wpływ. Spotkanie było swego rodzaju show, a jego efekty – ci co byli, to wiedzą – pewnie ukażą się w sieci. Ogólnie: pokazaliśmy światu, że tu jest Polska!

Niestety, wtedy z Qrchakiem strzeliło nam do głowy, że jednak trzeba – jak na patriotów przystało – obejrzeć mecz Polska-Ukraina. Więcej grzechów nie pamiętam, ale dobrze, że mieliśmy dużo piwa i w sumie jak na okoliczności było wesoło. Mam nadzieję, że gower, baczko i Llewelyn_MT wybaczyli mi moją małą BAZINGĘ! A potem realizowaliśmy blok programowy Urka pt. "Jeżyce znane i nieznane", znany również jako "najlepszy blok programowy Pyrkonu". I tak do późna w noc...

Dygresja dla kibiców. Ostatnio, gdy oglądałem na Pyrkonie mecz repry, przegraliśmy z Irlandią Północną 2:3. Przypadek? Nie sądzę.

Sobota to kosmiczny mróz oraz papu w Mexicanie z Alicją i beaconem (creme brulle dalej rządzi), a następnie kilka punktów programu.

Z panelu Erpegi są dla... straciliśmy pierwsze dwadzieścia minut. Chyba nie ma czego żałować. Idea była dobra – nie rozmawiać o grupie "Erpegi są dla dziewczyn" (czytaj: uniknąć chamstwa z sali i bezsensownego flejma). Niestety, szkoda, że pozwolono osobom z sali aż tyle gadać. Były to – pomijając przypadki do policzenia na palcach ręki pijanego drwala – wypowiedzi z gatunku "a bo u mnie to jest tak". Nudne, wtórne, polegające tylko na eksponowaniu niezbyt "głębokiego doświadczenia mówiącego".

Znacznie ciekawsze były wypowiedzi części uczestników panelu – szczególnie Garnka, Petry Bootmann i Bothariego. Szkoda, że dyskusja nie toczyła się właśnie w gronie tych panelistów, którzy jednak nie bez powodu siedzieli za tym stołem. Po prostu mają więcej do powiedzenia na różne tematy i mają je lepiej przemyślane niż Janek, MG, level 3. Ja się nie odzywałem, bo założyłem się z beaconem, że jak się nie powstrzymam, to dostanę od niego lepę.

Po tym spotkaniu przyszła pora na nasze 50 minut. Powtórzyliśmy, w skróconym o połowę czasie, prelkę sprzed sześciu lat o tworzeniu postaci kobiecych. Wydaje mi się, że postać Helgi, porywaczki zwłok, znanej wcześniej jako bardka imieniem Słowik Sollandu, którą Imperatorka pozbawiła dłoni, i ta teraz planuje zemstę, równocześnie pragnąc odzyskania swojej straconej sławy i – być może? – miłości, wypadła dobrze. My byliśmy zadowoleni z tych miniwarsztatów, a równocześnie wgnieceni w ziemię przez pełną salę liczącą jakieś 150-200 osób. Wiemy, że to w dużej mierze wypadkowa rozmiarów konwentu. Ale robimy prelki od ponad dziesięciu lat i nigdy nie musieliśmy stawić czoła takiemu audytorium. Mamy nadzieję, że przybyli nie uważali tej godzinki za zmarnowaną.

Tak jak pisałem, integracja była nieco utrudniona, bo knajpa konwentowa się do niej nie nadawała. Dlatego wyskoczyliśmy z małą ekipą do greenawaya. Fajnie było pogadać o RPG i nie tylko z Zsu, Szponer, Squidem, Petrą i Scobinem. I kruszon w sosie jogurtowym też był fajny.

Po powrocie Squid pokazywał, jak się gra w Pokemony, a z Darkenem po jego prelce pogadaliśmy trochę o indie-srindie.

Niezwykłym punktem programu była prelka "Kadu tańczy dla mnie" o różnicach między jednostrzałem a kampanią. Masa trafionych spostrzeżeń, sporo zagadnień do dyskusji oraz niezwykła osoba prowadzącego. To nie mogło się nie udać. Szkoda, że nikt tego nie nagrywał. Hit YT murowany.

Dla nas prywatnie hitem weekendu była jednak prelka Tila o... romansach. My zabraliśmy się do tego bardziej analitycznie, a prowadzący postawił na przykłady z życia wzięte i emocje. Choć spotkanie kończyło się bardzo późno, nie żałowałem, że dałem się M. na nie zaciągnąć. Kilka pomysłów po prostu wyrywało z butów, czego efektem była dyskusja na korytarzu po zakończeniu spotkania. Bardzo bym chciał, żeby Til napisał coś dla szerszego grona odbiorców, na co go namawiałem. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Smutna konstatacja – po tym spotkaniu, ale nie tylko – fandom jest tylko częścią społeczeństwa polskiego. Społeczeństwa, w którym wiele ordynarnych żenujących żartów uchodzi na sucho. Optymistyczna konstatacja – po tym spotkaniu, ale nie tylko – w fandomie jest coraz więcej osób, które potrafią sobie z tym radzić i odpowiednio reagować.

Efekt przeciągnięcia spotkania na korytarzową dyskusję był zgoła nieoczekiwany. Wpadliśmy bowiem na wychodzących z konu Wicka i lucka. Gadu-gadu i oto Wick daje M. w prezencie Blood&Honor, wrzuca autograf z okazji urodzin i lądujemy w knajpie Dylemat. Pijemy balanatine’sa (What do ya drink, John, beer? – Whisky) i herbatę, a potem gadamy o erpegach. A gdy okazało się, że Wick jest maniakiem i znawcą legend arturiańskich, już wiedziałem, że cała wyprawa do Poznania staje się dla M. jednym z najlepszych prezentów urodzinowych ever.

Sobotę kończymy znów blokiem "Jeżyce znane i nieznane", który dogorywa o gdzieś przed szóstą rano. Dobija go kalamburowe hasło, które Joseppe wymyślił dla Llewelyna_MT.

KONKURSLlew pokazuje. Dwa słowa. Pierwsze: produkcja.
Drugie: zwierzę na "o", kopytne, żyje w Polsce. Po BARDZO długim myśleniu, ustalamy, że chodzi o osła. Po chwili odgadujemy: "Produkcja demokracji".

Zadanie konkursowe brzmi: napisać w komciu, co łączy osła z demokracją?
Nagroda: 300 Polterpunktów ode mnie na zakupy w Poltersklepie.

Ale za to niedziela...

Okazało się, że nasi kierowcy-towarzysze podróży muszą "odpocząć" przed drogą. Bardzo odpowiedzialnie i słusznie.

Dzięki temu zdołaliśmy spotkać się z Navraelem i wciąć w greenwayu szarlotkę, zaliczyć ciekawe spotkanie Scobina o bohaterach w RPG, pogadać przy herbatce i karkówce oraz pograć w Slavikę z nieznanymi nam ludźmi. Jeśli dodać do tego, że Misiek znalazł czas, żebyśmy poknuli – owocnie! – na linii Pyrkon-Polter, to niedziela już wypadła bosko.

Ale to nie był koniec.

Bo na koniec był Suflet Magdy. Creme brulle, kruszon i szarlotka się schowały. Został przygotowany, urośnięty i zjedzony. A gdy to nastąpiło, dokładnie w tej sekundzie, zadzwonili nasi kierowcy-towarzysze podróży, że już czekają. Jak chłodne jest to?

Poznań był dla nas w tym roku bardzo gościnny. Do tego stopnia, że zakrzywiał czasoprzestrzeń tak, byśmy skorzystali z jego możliwości do samego końca. Dziękujemy, Poznaniu. My też Cię kochamy.

Wróciliśmy o trzeciej nad ranem w poniedziałek.
Odespaliśmy.
Wrócimy (?).


And the pozdro goes to...

Wiem, że już dawno "tl;dr", ale pozdruffka rzecz święta. W tej chwili należą się jak psu buda, ale za parę lat stanowią element miłych wspomnień. Dlatego niezainteresowanym polecam trollowanie flejmowanie w innych miejscach.

Dzięki za Pyrkon 2013 lecą do:
  • Mojej Żony, z którą, cytując samego siebie: "uwielbiam przebywać pół Polski, by być z nią gdzie indziej".
  • Magdy i Urka. Jesteście najlepsi. Rzekłem.
  • Magdy i Urka. Jesteście najlepsi. Rzekłem jeszcze raz.
  • Rutka i Dzikiego za bezpieczne dowiezienia nas na miejsce, odwiezienie do domu i zajefajną setlistę.
  • Osób, które pojawiły się na naszych prelkach. Było nam jak zawsze miło, a do tego – z naszej perspektywy – wyszły naprawdę świetnie dzięki Waszym pomysłom.
  • Alicji i beacona za meksykańską sobotę, groźbę lepy oraz wspólne komentowanie Ronaldo, Mourinho, Polski i Ukrainy.
  • Scobina za wspólną karkówkę z herbatką i bycie Staszkiem.
  • Kaduceusza za taniec dla nas.
  • Qrchaca za guldena z cynamonem oraz wspólne dzielenie piłkarskiej klątwy Pyrkonu. Przypadek? Nie sądzę.
  • Tila za prelkę konwentu. Rządzisz, człowieku.
  • Wędrowcza za skrzętnego świszczypałę i za trzeźwe spojrzenie.
  • Llewelyna_MT za produkcję demokracji.
  • Leha za walkę z produkcją demokracji.
  • gowera za świeży, emocjonalny powiew w skostniałej formule kalamburów.
  • baczka za tequillowe rozdziewiczanie.
  • rincewinda za dzielenie podłogi i (nie)znoszenie mojego chrapania.
  • Ra-Va za "No, ba, stary, ...!"
  • Petry, Szponer, Squida i Zsu za wspólny wypad na ciacho i pogaduchy.
  • lucka za spiknięcie nas z JW. Thx, mon.
  • Joseppe za bycie MSzŚ i najbardziej żenującym najzabawniejszym kalamburzystą.
  • Arcziego za bycie zabawniejszym Urkiem.
  • nataniela za chwilkę rozmowy i fotkę ze Slaviką.
  • Jade Elenne za hugsy, chwilę rozmowy i... pozostawienie bannera Poltera na konwencie. Czyżby nie chciał wracać do Wawy? Możemy to zrozumieć.
  • oggra za pierwsze spotkanie w realu.
  • Navraela za to, że zdecydowanie nie jest takim noobem.
  • Wojtka Rzadka za krótkie, ale miłe spotkanie zaakcentowane obecnością Oli. Powodzenia z projektami!
  • Miśka za wspólne knucie.
  • Oraz:Tomka, Garnka, Puszona, SQVY, Kornika z lubą, Tomka, Prezesa, Neko, Szafy, Paszka, Ausira, Krzysia, Riel, malakha, Azarina, Jay'a, Salantora, Todda, Michała Studniarka, Miyagiego, Adona, altonidasa, amnezjusza, Venomusa, Boskiej, Tatsu, Planetourista oraz naszych partnerów z gry w Slavikę, a także wszystkich, o których mogłem tylko i wyłącznie przez przypadek zapomnieć.
  • No i dla Orgów, dzięki którym mieliśmy pretekst, by przejechać pół Polski i zrobić debet na koncie. Tak trzymać, prosiaki miszcze!
  • A także dla Magdy i Urka. Jesteście najlepsi. Rzekłem po raz trzeci, zaklepane.

Bardzo byśmy chcieli pojawić się na Pyrze za rok. Niestety, rok to bardzo długi czas, by cokolwiek planować. Ale wszystkim polecam pojawić się w Poznaniu choć raz. Nie jest niestety powiedziane, że taką imprezę mamy raz na zawsze.

Tak czy siak, pamiętajcie, że jedno się liczy (uwaga, klną)...




Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

etcposzukiwacz
   
Ocena:
0
@ Gendo, repek
A może ten bełkot był tylko waszym zdaniem?
Według mnie to dobrze gdy ludzie mają możliwość wypowiedzenia swojego zdania. I oby panele dyskusyjne zawsze takie były. Dyskusyjne. Chcecie przedstawić tylko swoje zdanie, nie nazywajcie tego panelem dyskusyjnym. Niech to będzie cos innego nie panel i wtedy wszystko jasne.
Czemu sposób grania wymienionych przez Ciebie osob ma być lepszy/ciekawszy niż innych? Czemu lekceważyć "bo u mnie...."? Przecież sposobu grania nie tworzy trzy osoby "wybrane" ale tysiace grajacych "bo u mnie...".
26-03-2013 18:10
Repek
   
Ocena:
+3
@etc
Panel dyskusyjny zazwyczaj wygląda własnie tak, że rozmawiają PANELIŚCI.

Co do "bełkotu naszym zdaniem" - w pewnym momencie ktoś z sali sam zaproponował, by ludzie oddali głos panelistom. I sami paneliści też się zorientowali, że się panel rozlazł. Ale było nieco za późno.

Pozdro
26-03-2013 18:40
etcposzukiwacz
   
Ocena:
0
@ repek
Czytam:
"Panel dyskusyjny zazwyczaj wygląda własnie tak, że rozmawiają PANELIŚCI"
A wcześniej czytałem:
"Niestety, na konach pokutuje przekonanie, że każde spotkanie to panel dyskusyjny Z UDZIAŁEM PUBLICZNOŚCI."
I pogubiłem się. To jak to w końcu z tym panelem wygląda? Oczywiście nie w teorii tylko w praktyce.
26-03-2013 18:51
Got
   
Ocena:
+2
Etcposzukiwaczu byłeś tam? Ja byłem i zgadzam się z Repkiem, ludzie z widowni którzy się wypowiadali nie wnosili nic do dyskusji i w pewnym momencie zaczęli dyskutować sami ze sobą ignorując prelegentów.
26-03-2013 19:03
Repek
   
Ocena:
+2
@etc
Śpieszę z wyjaśnieniem, choć przy odrobinie dobrej woli, to jest jasne.

1. Panel to rozmowa panelistów zazwyczaj.

2. Ludzie na konach jednak nie są do tej normy przyzwyczajeni i sami mają tendencję do zajmowania czasu antenowego.

3. Obie opcje mają swoje zastosowania, ale prowadzący spotkanie powinni dobrze sobie zdawać sprawę z tego, co można osiągnąć za pomocą której formuły.

4. Ale nie zaszkodziłoby przy tym, żeby ludzie sami z siebie mieli nieco pokory co do swojej [nie]wiedzy. I bardziej przychodzili słuchać innych, niż siebie.

Pozdro
26-03-2013 19:08
Rag
   
Ocena:
+1
@repek
Na poprzednim panelu tego co kojarze "dyskutowali" z tego co pamiętam głównie paneliści (słuchałem nagrania), przynajniej przez dużą tego panelu cześć - jak chyba wszyscy wiemy wyszło co najwyżej miernie. Grunt to znaleźć ten złoty środek :)

Tak naprawdę lekiem na tego typu panele byłby porządny prowadzący\prowadząca - osoba, która udzielałaby głosu i pilnowała żeby się to wszystko nie rozlazło. Brałem udział w kilku takich dyskusjach i obecność dobrego moderatora zawsze podnosiła jakość panelu.

Pozdrawiam
Rag
26-03-2013 19:10
etcposzukiwacz
   
Ocena:
0
@ Got
Jak rozumiem twierdzisz, że paneliści sie nie sprawdzili?
@ Rag
Trudno się z Toba nie zgodzić, niestety zamiast dobrego moderatora, łatwiej jest jak widać napisać: zabrać głos "niegodnym". Pojście na łatwizne zawsze kusi, bardzo kusi.
@ Repek
Cóż skoro jest taka konwentowa (nazwijmy to) tradycja, to zapewne jest taka potrzeba. W końcu co jest dla kogo? Panel dla ludzi czy tylko dla panelistów?
26-03-2013 19:29
Szept
   
Ocena:
+2
"Szepcie - traktuj swoje konto punktowe na Polterze, jakby było o 300 punktów bogatsze. Przy zamówieniu odejmę od swoich punkciorków."

Dzięki :)
26-03-2013 20:27
Repek
   
Ocena:
+2
@etc
Tradycyjnie nie rozumiesz lub wolisz nie rozumieć.

Mogą być i takie spotkania, i takie. Niestety, część publiki nie widzi różnicy i nie rozumie, gdzie przebiega granica. I spoko, to tylko impreza hobbystyczna, a nie posiedzenie rady języka polskiego. Tylko dzieje się to ze szkodą dla poziomu paneli.

Na warsztatach słabe pomysły są dzięki burzy mózgów szybko wypierane przez dobre. Na panelu dyskusyjnym prowadzący musiałby być naprawdę bardzo asertywną i przy tym wyważoną osobą, żeby komuś, kto gada nudno lub nie na temat przerywać. Dlatego na 10 wypowiedzi ciekawe są k6-4.

@Rag
Mam inne zdanie nt. tamtego panelu. Uważam, że ciekawy był właśnie do momentu oddania głosu publiczności. Nie mówię, że nie mógł być lepszy - na pewno tak.

Tutaj prowadząca - chyba żeby uniknąć ostrego flejma - w ogóle zabroniła rozmawiać o "grupie dla dziewczyn". To była zresztą IMO dobra decyzja, choć chwilami nieco za ostro artykułowana.

A że przez to panel zrobił się o wszystkim i niczym, to inna kwestia.

Pozdro
26-03-2013 20:33
etcposzukiwacz
   
Ocena:
0
@ Repek
A może poprostu mam inne zdanie?

Mam nadzieje, że zawsze będe mógł mieć to inne zdanie, choć znając ludzką nature wiem że to tylko iluzja. Ludzi zawsze tak ciągnie do ustalenia jednej prawdy (oczywiście ich prawdy) i zatkania ust tym co myślą inaczej. Tak było, jest i niestety będzie. Dla mnie możliwość wyrażenia swojego zdania to wartość, wielka wartość. Nawet jak to zdanie to bzdura. Jestem z tych co wierzą że powino się dac ludziom możliwosć glosu. Wiem że nie wielu nas naiwnych zostało, ale nie uważam tego za powód by głos oddawac tylko specjalistą ("specjalistą"?).
26-03-2013 20:45
Repek
   
Ocena:
0
Dobra, dzięki za rozmowe, bo z Tobą to tak można w nieskończoność. :)

Pozdro
26-03-2013 20:52
dzemeuksis
   
Ocena:
+2
Dla mnie możliwość wyrażenia swojego zdania to wartość, wielka wartość. Nawet jak to zdanie to bzdura

Ciekawe, czy tak samo byś śpiewał, jak by przydarzyło Ci się wziąć udział w spotkaniu, w którym kilkadziesiąt osób podziela ten Twój pogląd, ale tak się składa, że mają przy tym dziesięć razy mniejsze kompetencje od panelistów, którzy jednak w związku z powyższym nie mogą dojść do głosu. Już widzę, jak byś wyszedł ze spotkania z poczuciem dobrze spędzonego czasu. No bo przecież po co oddawać głos tylko specjalistom. Tylko jeśli tak, to po co ich w ogóle zapraszać?
26-03-2013 20:57
etcposzukiwacz
   
Ocena:
0
@ Repek
Jak to miło być docenionym :)

@ dzemeuksis
A może trzeba mieć odpowiednie predyspozycje do prowadzenia panelu? Może bycie specjalistą w omawianej dziedzinie tu nie wystarczy?
26-03-2013 21:03
Venomus
   
Ocena:
0
A ja tak z ciekawości - kto wygrał w koncu ta pokemonową bitwę miedzy Zsu a Szponerem? Jakbyśmy z Ezjuszem nie spieszyli się na Ćwieka to bysmy zobaczyli wynik...
26-03-2013 21:12
Repek
   
Ocena:
0
@Venomus
A, to rzeczywiście ciekawe... jak opuszczałem GR, to pikacze Zsu miażdżyły te Szponowe... :)

Pzdr.
26-03-2013 21:13
Rag
   
Ocena:
0
@Repek
Jak dla mnie tamten (znaczy się o grupie) panel był jedną wielką porażką. Jeśli panel ma być dyskusyjny to aby wywiązała się dyskusja warto by było zapraszać panelistów o różnych poglądach, a tak panel dzielił się na 2 części:

*Wzajemne potakiwanie TWA panelistów (które z racji właśnie braku dyskusji zrobiło się poprostu nudne)

*Pyskówka z wkurzoną publicznością

Pomijając już zachowanie trolli po obu stronach - nie tak powinno się robić panele dyskusyjne.

Ok, jeśli publiczność ma nie być dopuszczona do głosy to powinno to zostać ogłoszone wcześniej (najlepiej przed konwentem), jeśli nie ma takiej infomracji, to uważam, że jak najbardziej publiczność ma prawo wrzucać swoje trzy grosze - choćby były nudne i nic nie wnoszące.


Co do prowadzenia panelu - to profesjonalnie zwykle wygląda to tak, że osoba moderująca jest neutralna i pilnuje właśnie, żeby każda ze stron była w stanie się wypowiedzieć. Trzeba do tego odpowiedniej osoby, ale jak najbardziej da się to zrobić.
26-03-2013 21:22
Repek
   
Ocena:
0
@Rag
Serio, nie ma sensu do tego wracać. Inaczej zupełnie oceniam to, co działo się na tej prelekcji.

Natomiast na pewno mamy zgodę, co do tego, jak to można robić lepiej.

Pozdrawiam
26-03-2013 21:24
Rag
   
Ocena:
+1
OK, zostawiam tamten panel w spokoju, odnosząc się ogólnie do paneli to mam wrażenie, że na konwentach (a przynajmniej ogromnej większości z tych na których byłem) strasznie brakuje właśnie moderatorów - osób, które potrafiłyby podtrzymać kulturę dyskusji i pilnowałyby, żeby wszystkie "strony" dyskusji miały możliwość wypowiedzenia się.

Pozdrawiam
Rag
26-03-2013 21:30
Repek
   
Ocena:
+2
@Rag
Jeśli mówimy o panelach o RPG, to podstawowy problem polega chyba właśnie na tradycji i nastawieniu publiki. Po prostu model jest taki, że sala jest równorzędnym uczestnikiem rozmowy [o ile do rozmowy dochodzi, a spotkanie nie jest prelką]. Wynika to choćby z tego, że prowadzący po prostu często pyta się, czy ktoś ma jakieś propozycje lub pytania.

Natomiast w blokach sf-f czasem zdarzają się panele, którą działają właśnie na takiej zasadzie, o jakiej mówisz.

Ja mam takie doświadczenia z konów komiksowych, gdzie prowadziłem panele wydawców. Tam sala raczej słucha, a paru wydawców czyli ludzi, którzy naprawdę znają zagadnienia od środka, tłumaczy, jak wygląda sytuacja na rynku i co planują. Do mnie należało tylko dzielenie czasu i rzucenie 8-10 tematów. Wychodziło bardzo dobrze.

Nie widzę powodu, dla którego panel o RPG nie mógłby własnie tak wyglądac. Prowadzący zadaje pytanie, 2-3 osoby z panelistów odpowiadają. I tak kilka rundek, potem ewentualne 1-2 PYTANIA z sali do panelistów [najlepiej konkretnie wskazanych]. Wydaje mi się, że to mogłoby być produktywne.

A oczywiście wszelkie warsztaty i dyskusje z publicznością być muszą, bo ludzie ich chcą. :) Ale nie wszystkie spotkania muszą tak wyglądać.

Pozdro
26-03-2013 21:38
Rag
   
Ocena:
+1
W pełni się zgadzam, tylko do wprowadzenia takiej formuły paneli RPG-owych potrzeba własnie dobrych prowadzących.

Publiczności zwykle nie wystarczy poprosić o dostosowanie się do formuły, trzeba kogoś kto będzie potrafił sprawnie tego pilnować.

Rozwiązaniem byłyby krótkie szkolenia dla prowadzących panele albo wybieranie poprostu osó, które się do tego nadają. Niestety z tego co widzę najczęściej wybiera się po prostu osoby, które się do tego zgłoszą.

Formuła o której mówisz ma tą dodatkową zaletę, że z racji mniejszego zaangażowania w dyskusję bardzo łatwo zagłosować w niej nogami (tzn wyjść jak sie uważa, że paneliści pierniczą) i to zwykle odnosi lepszy skutek niż pyskówki czy przekrzykiwanie.

Pozdrawiam
Rag
26-03-2013 21:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.