26-08-2008 19:24
Polter w Lublinie
W działach: Polter | Odsłony: 2
Był sobie zlocik w Wawrzkowiźnie (powtórzcie to szybko 10 razy). Było fajnie, więc postanowiliśmy to powtórzyć w Kozim Grodzie. Co z tego, że w innym gronie i tylko jeden wieczór? Też było fajnie.
Jutro wypada nam (mojej żonie i mnie) trzecia rocznica ślubu. Z tej okazji Tata #2 dał się w końcu namówić, by w zeszłym tygodniu pojechać do mojego rodzinnego miasta. Trzy dni upłynęły na międzyrodzinnej integracji i obżeraniu się w fajnych lokalach pod Lublinem i w Kazimierzu Dolnym. Do tego włóczenie się po zamkowej kaplicy, katowniach gestapo i innych przyjemnych miejscach.
Na deser zaś doszło do polterowego spotkania, na którym stawili się obecni na fotce Singer, Kadu i beacon. Oraz krakowiak z Lublina (ja) i lublinianka z Krakowa (żona ma).
Imprezka szybko przerodziła się w taką, na której tworzą się niezależne grupki zainteresowań. I tak Kadu z Magdą gadali o sprawach poważnych (erpegi), a dział komiksowy o mniej poważnych, czyli o komiksach oraz ambitnych planach (planie A i planie B) rozwoju działu komiksowego. Wszystko polane sosem z ciemnego i jasnego piwka oraz kawy. Irlandczykom gratulujemy Guinessa i Murphy'ego, a Polaków ganimy za zdzieranie za te zacne trunki.
Z ważnych wieści:
- Singer żyje, ale podobno ma dziurę w głowie. Podobno od urodzenia. Powiedziałbym, że nie widać, ale wrodzona szczerość i uczciwość mi nie pozwalają.
- Beacon będzie studiował w Warszawie, choć dostał się też do Krakowa. Na zdrowie, tam Guiness pewnie kosztuje tyle co budowa stadionu narodowego.
- Kaduceusz, co pewnie część ludzi wie, też cementuje najmądrzejszą decyzję w życiu każdego mężczyzny. To w październiku, oblejemy więc na Falkonie. Niniejszym proszę o wpisanie tego punktu do programu.
- U pozostałych uczestników mikrozlociku Poltera wszystko po staremu, czyli zajebiście. Dziwnym nie jest.