29-09-2008 04:12
MFK tydzień przed
W działach: Komiks, Konwenty | Odsłony: 2
Gdy parę lat temu, chyba w 2002, po raz pierwszy wybrałem się na MFK do Łodzi, nie przypuszczałem jeszcze wielu rzeczy. Nie wiedziałem, na przykład, że poznam tam wspaniałych ludzi, których dziś nazywam przyjaciółmi. Albo tego, że to miasto ma też ładne miejsca. Ogólnie, wielu rzeczy nie przypuszczałem, ale wiem, że filozofom pewnie też by to się nie śniło.
Ale żeby jechać tam tydzień wcześniej pociągiem o szóstej rano z przesiadką na wydzielającym malowniczy odór dworcu Warszawa Zachodnia?
Na wszelki wypadek, aby nie zaspać, w ogóle się nie kładłem. W IC spać się nie dało, bo foteli - choć klasa ponoć pierwsza - nie rozkładano, a na dodatek jedna z pasażerek (lat trzy i pół) śpiąca nie była w ogóle, a i talenty akrobatyczno-wokalne posiadała (będzie). W efekcie, gdy jeszcze w sobotę wieczorem wróciłem do Krakowa, miałem na koncie nieprzespane czterdzieści godzin. Padłem na kolejne szesnaście. Żona twierdzi, że chrapałem, aż sąsiedzi dzwonili.
Na szczęście w IC była darmowa Wyborcza, a w niej dwa artykuły, które w zabawny sposób łączyły się z recenzjami, o których myślałem. Mgła za oknami i tekst o rocznicy przejęcia Zaolzia pomagał w refleksji nad Aloisem Nebelem, a wywiad z Leszkiem Kołakowskim nie pozwalał zapomnieć o nowych paskach z Blakim. Gdybym sięgnął po Śnienie, pewnie bym odpłynął, więc Warszawa Zachodnia i początek drogi do Łodzi to Baśnie #3. Po nudnej dwójce poziom nieco wyższy, ale gdzieś się zgubiła początkowa magia.
Tej na szczęście nie brakowało wśród 77 prac przysłanych na konkurs przy MFK. Myślę, że warto pomyśleć o załatwieniu sobie katalogu tegorocznego festiwalu lub śledzeniu tego, co będzie się działo w różnych pismach. Więcej nie mówię, bo mi nie wolno.
Dla ciekawskich, polecam te parę zdjęć. Jest na nich trochę szpiegostwa z gatunku "site under construction", a organizatorzy zapowiedzieli, że na dniach zaprezentują materiały prezentujące festiwale publikacje (w tym antologię tribute'ów poświęconą Koziołkowi Matołkowi).
Łódź i ŁDK na festiwal już czekają. Plakaty na terenie imprezy i zawieszane na moich oczach bannery na Piotrkowskiej wypełniły trzeci kadr paska, który zaczął się od reklam w krakowskich tramwajach. Jakoś tak zabawnie wyszło, że i w łódzkim radio akurat wpadliśmy na zapowiedź MFK. Słowem, wszystko powoli zmierza w zaplanowanym kierunku.
I ja w nim podążę za pięć dni. W życiu bym nie pomyślał, że kiedyś tak często będę kursował do Łodzi...
---
Trochę prywaty na koniec:
- Wielkie mega dzięki dla elci i dyńka, którzy odwieźli mnie do domku w Krakowie (ponownej przesiadki na Warszawa-Zachód mógłbym nie przeżyć).
- Super piękne dzięki dla Juliana za obiad, speed-raid po Manufakturze i jedną po barmańsku.
- Pozdrówka dla Mandosa, na którego wpadłem na schodach ŁDK. Świat jest mały, a dzięki Polterowi człowiek zdaje sobie z tego sprawę w najmniej oczekiwanych momentach.
- I dla Żony Mej Jedynej za to, że mnie puściła i czekała na mnie z niedojedzoną pizzą.