» Blog » Kto ogląda Strażników?
09-03-2009 00:07

Kto ogląda Strażników?

W działach: Komiks, Film | Odsłony: 3

Kto ogląda Strażników?
Z okazji Dnia Ludzi, Którzy Mają Na Co Dzień Nieco Gorzej, Więc Trzeba Im To Jak Najczęściej Wynagradzać, zabrałem swoją żonę do kina. A czy może być lepszy film na wieczór we dwoje niż Strażnicy?

Pewnie może, ale jeszcze nie ma czwartej części Piratów z Karaibów. Chyba że ktoś od Komedianta woli komedię w postaci Damięckiego.


Tego komiksu nie dało się przenieść na ekran w stu procentach. Dzieło Moore'a ma zbyt wiele poziomów, ukrytych nawiązań, gier z czytelnikiem etc. etc., że trzeba by zrobić chyba dwunastoodcinkowy serial, by to wszystko uchwycić. Może wtedy znalazłoby się miejsce choćby na nawiązania do książki o superbohaterach, na opowieść o rozbitku, na kiosk z gazetami... Na szczęście Snyder chyba pojął, że ze Strażnikami nie da się pójść na łatwiznę i potraktować ich samo jak 300.

Swoją drogą chyba tylko Miller tak wiernie traktuje komiksowe plansze jak storyboardy, a dymki jak gotowe dialogi. Oto sposób, by fani nie zarzucali, że ekranizacja nie jest wierna. Panie Hoffman, to do Pana.

Snyder dokonał zatem wyborów. Wydaje się, że trafnych, choć i tak siedzący obok mojej żony chłopak – oglądający film z błyszczącymi oczami – musiał tłumaczyć swojej dziewczynie, że "teraz to jest retrospekcja, a teraz znowu czas bieżący, a to jest po tym, jak on się teleportował, a teraz wspomina..." Cóż, witamy na filmie o superbohaterach, który – niespodzianka! – wymaga odrobiny skupienia. Z dedykacją dla tych grupek, które w paru momentach opuszczały salę. Szerokiej drogi już czas... Czasem trzeba ścierpieć drewnianą "grę" Manhattana (celową w końcu) czy Malin Akerman (w końcu ciężko grać płacz do efektu specjalnego) i posłuchać, o czym rozmawiają.

Sam pewnie jeszcze raz zerknę do recenzji z prasy ogólnopolskiej, gdzie pojawiały się głosy recenzentów, którzy po prostu nie byli w stanie przełknąć konwencji filmu. Trzeba ćwiczyć, melodramaty też nie od razu umiano odczytywać.


Making of nowy gatunek

Strażnicy to kolejny przystanek na przyśpieszonym kursie kina opartego na komiksie. Dzieło Moore'a i Gibbonsa powstało w wyniku pewnej ewolucji, było epokowe, ale i przed nim i po nim pojawiały się ważne tytuły. Fan komiksu widzi pewne kontinuum. W kinie to prąd stosunkowo nowy, a tymczasem mamy i pretekstowe podejście Burtona, i pulpę z gatunku Spider-Mana, i stylizację na realizm z gatunku Mrocznego Rycerza, i dekonstrukcję w postaci Spirita, i rysunkowe arcydzieła (Persepolis czy odwołujących się do Moore'a Inienamocnych). Ba, po cichu pojawiają się nawet fabuły oparte o komiksy niefantastyczne (Ghost World, Droga do zatracenia, Historia przemocy).

No i są Strażnicy, czyli film na podstawie komiksu, który dla autora był tylko pretekstem, by rozmawiać z czytelnikiem o rzeczach znacznie poważniejszych niż ganianie po dachach w rajtuzach. Marigold napisała, że to film antybohaterski. W domyśle, jak mniemam, rozbierający mit superherosów, podobnie jak Bez przebaczenia czyniło to z westernem. I coś jest na rzeczy, choć pewnie dla komiksiarzy to tylko pół prawdy (antybohater to pojęcie, które ma w tym medium i inne znaczenia).

Słowem: gatunek kina komiksowego (nazwa robocza) się wciąż tworzy i obserwujemy różne jego odmiany, ale w całym procesie panuje straszny misz-masz. Tak jakby ktoś pociął historię komiksu, wrzucił ścinki do jednego beretu, zamieszał i wysypał. A potem na podstawie każdego kadru nakręcił film. Pasjonujące.


Trochę o filmie

Pro forma, bo po prostu Strażników nie wypada nie obejrzeć. Pewnie jeśli to czytasz, to albo już ten film widziałeś, albo tylko nakręcasz się na seans.

Pomysł Snydera na kino mnie nie urzeka, ale nie jest w stanie też zawieść. Taka "satysfakcja gwarantowana." Czasem fajnie jest pójść i zobaczyć film, którego przebieg (łącznie z dialogami) zna się od początku do końca, ale przy okazji mieć niemal pewność, że facet niczego nie skopał. I dać się zachwycić doskonałym doborem fizjonomii aktorów (porównałbym z Władcą pierścieni), solidnemu montażowi, pomysłowym stylizacjom... Trzeba przyznać, że Snyder również dobrze zmienił finał, dzięki czemu ten jest bardziej czytelny nawet dwadzieścia lat po tym, jak przeminęła największa fala strachu przed atomową zagładą.

Co mnie rozwaliło? Poza samym filmem oczywiście? Muzyka. Ostatnio po raz n-ty oglądałem Kruka, który jest dla mnie jednym z ideałów, jeśli chodzi o wpasowanie piosenek jako podkładu muzycznego. Tutaj było podobnie, po prostu było czuć klimat tych czasów. A ten kawałek na pogrzebie Komedianta... Poezja.

Czego mi zabrakło? W zasadzie niczego, może poza tym nieszczęsnym kioskiem i poziomem ulicy, płaszczyzną ludzi, o których walczą nasi bohaterowie (no, przynajmniej niektórzy). W komiksie Moore'a to była przestrzeń czytelnika, miejsce dla zwykłych ludzi, którzy śledzą poczynania polityków i superbohaterów. Można było się z nimi nieco zżyć. Finałowe sekwencje pozwalają jednak sądzić, że szykuje się jakiś director’s cut i niech nikt nie odziera mnie z nadziei.

Idźcie obejrzeć Strażników.

PS. Przed filmem wreszcie nasyciliśmy się trochę trailerami. Większość do jakichś strasznych gniotów (np. Unborn, po co się tyle drzeć?), ale Transformersi zapowiadają się wybuchowo.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Feniks
   
Ocena:
0
Film jest rzeczywiście świetny nie czytałem komiku ale teraz na pewno przeczytam. Powala wręcz jego "autentyczność", gdyby istnieli superbohaterowie tak by właśnie wyglądało ich życie.
09-03-2009 00:25
rincewind bpm
   
Ocena:
0
Ja oglądając ten film widzę świetny materiał, który musiał za nim stać, widzę ciekawy świat i dobre pomysły, widzę ciekawe podejście do kwestii superbohaterskości... I widzę też wady rozwlekłego, miejscami mało zrozumiałego, miejscami słabo zagranego filmu z bardzo słabym zakończeniem (scena na Marsie jak tak potwornie niewiarygodna, sztuczna, naciągana, marnuje swój ogromny dramatyczny potencjał), które mnie w ogromnym stopniu rozczarował, choć nie jest złym filmem, choć dobre wrażenia z jego środka zacierają ostatnie sceny.

A trailer Unborn zasługuje na specjalną nagrodę dla sztampy tysiąclecia :P

Feniks - hm, nie przesadzałbym z tą autentycznością. Po co na przykład Najbystrzejszy Człowiek na Ziemii założył swój kostium podczas końcówki, skoro nie był aktywnym superbohaterem od X lat i przestał nim być jeszcze zanim zostało to zakazane? Natomiast tak, generalnie psychologia superbohaterów jest najmocniejszą stroną filmu.

Podsumowujący edit: chciałem się tym filmem zachwycić, ale po prostu nie dało rady :)
09-03-2009 01:15
Repek
    @Rincewind
Ocena:
0
Mnie scena na Marsie wydaje się sztuczna, bardzo, bardzo umowna. Mniej więcej tak sztuczna, jak pewnie wyglądałaby rozmowa człowieka z jakimś bytem, który nie rozumie, co znaczy być człowiekiem.

U Moore'a rozważania Dr M. są jednym z głównych wątków. Nie jest może moją ulubioną sekwencją, ale bez niej ta opowieść by padła. Co do samego spotkania z Sally - imho jest ok, zawodzi raczej gra aktorska, ale po kinie "komiksowym" [ze skrętem w stronę kina akcji] oczekuje tutaj raczej poprawności, a nie fajerwerków.

Co do niezrozumiałości filmu - trudno mi to, ze zrozumiałych względów, ocenić. :) Znając dokładnie przebieg i finał opowieści, nie zauważyłem zbędnych scen, nie ma chyba też nic, co zostałoby dodane. Można było zatem więcej ciąć - trudno jednak ocenić, czy film stałby się przez to lepszy.

Pozdrówka
09-03-2009 01:23
Ra-V
   
Ocena:
0
Co do dodanych elementow to jest troche matrixowej bijatyki na poczatku i w wiezieniu chocby ;) no i zmiana koncowki, ktora byla jednak miodna i odrobine bardziej trzymajaca sie kupy niz oryginal :P
09-03-2009 03:36
Repek
    @Ra-V
Ocena:
0
Z walkami mam problem. Specjalnie właśnie zerknąłem sobie do komiksu.

Tam jest tak, że jak Sally i Dan biją się w zaułku, to ledwie potem dyszą. To są ludzie, nie Trinity i Batman. U Snydera walki są mało realistyczne, co dodatkowo gryzie mi się trochę z brutalnością i taką "cielesnością" działania R. Pewnie chwyt zamierzony, żeby pokazać różnicę między różnymi bohaterami, ale widzę lekką niekonsekwencję.

Co nie zmienia faktu, że te walki [imho w choreografii mocno wzorowane na tym, jak wyglądają starcia w Batmanie] ożywiają akcję.

Pozdrówka
09-03-2009 12:15
Feniks
   
Ocena:
0
Co do zrozumiałości filmu to ja nie czytałem komiksu zrozumiałem cały film, choć ludzie nie przywykli do retrospekcji mogli mieć problemy. Byłem na filmie z moją siostrą i raz na jakiś czas musiałem jej tłumaczyć, że to co teraz widzi działo się przed tym co było przed chwilą.

Większość ludzi nie chwyta od razu retrospekcji jak nie ma na dole ekranu napisu

"20 years ago..."

Nie mniej też jej się film podobał więc chyba było nieźle.

PS: Jak się komiks kończy w takim razie?
09-03-2009 14:34
Repek
    @Feniks
Ocena:
0
SPOILER!!!

W komiksie zniszczenia dokonuje coś, co wygląda jak wielki ktul z kosmosu. :) To ma swój sens w komiksie, ale po tylu latach trochę by wyglądało dziwnie.

No i dziennik Rorschacha na końcu - o ile pamiętam, ląduje na stosie innych nadesłanych teorii spiskowych, raczej nie powstanie na jego podstawie żaden sensacyjny artykuł [warto też pamiętać, że gazetka, do której go wysłał, to klasyczny brukowiec].

Pozdrówka
09-03-2009 17:34
~dagiki

Użytkownik niezarejestrowany
    jak się kończy?:)
Ocena:
0
Żeby nie spoilować, można napisać, że tak samo, tylko zamiast tego co nastąpiło w filmie, komiks oferował bardziej rozbudowaną wersję tych wydarzeń, bardziej jakby to ująć - fantastyczną. Zasadniczo to co nastąpiło w końcówce odpowiada sensowi PODOBNYCH wydarzeń w komiksie.
09-03-2009 18:05
~dagiki

Użytkownik niezarejestrowany
    :) O, Repek już zespoilował:P
Ocena:
-1
A New Frontiersman to taki Nasz Dziennik bardziej;)
Końcówka filmowa jest bardziej na miejscu, niż gdyby przenieść ją prosto z komiksu.
09-03-2009 18:09
Repek
    @dagiki
Ocena:
-1
A New Frontiersman to taki Nasz Dziennik bardziej;)

Przecież napisałem, że brukowiec. :)

Pozdro
09-03-2009 18:40
~dagiki

Użytkownik niezarejestrowany
    heheh
Ocena:
0
Wiedziałem, że taka kwestia padnie:D
Oczami wyobraźni zamiast Komedianta widzę w nagłówkach Macierewicza.
09-03-2009 19:27
Ra-V
    @repek
Ocena:
0
Ja pisalem tylko o dodanych scenach w ramach odpowiedzi na Twoje - "nie ma chyba też nic, co zostałoby dodane".

W komiksie nie ma walki z poczatku filmu, w ktorej zamaskowany mezczyzna (co by nie spoilowac) demoluje mieszkanie starszym panem, ktory jest dosc twardy jak na 67 (?) latka. I druga dodana scena walki to przedzieranie sie przez wiezienie ogarniete buntem. W komiksie ida bez najmniejszego oporu spacyfikowawszy straznikow jakims ultradzwiekiem.
10-03-2009 02:48
Repek
    @Ra-v
Ocena:
0
A, o to chodzi. Tak, walki rzeczywiście dodano, a raczej dopowiedziano/rozwinięto [np. tę na początku]. Chodziło mi raczej o to, że nie ma chyba dodanych [wymyślonych od zera] scen, które miałyby jakiś istotny wpływ na sens fabuły [no, poza zmianą finału :)].

[Pozdrówka]
10-03-2009 03:07
beacon
   
Ocena:
0
Ależ to morderczo wyważona opinia. Eh, miałem nadzieję na flejmbejta ;>
12-03-2009 11:00
Moraine
   
Ocena:
0
Byłam na filmie z mężem. Ja miałam przyjemnośc czytac komiks, on zetknął się ze "Strażnikami" po raz pierwszy w życiu. Był zachwycony, i nie maił najmniejszego porblemu ani z retrospekcjami ani z logiką fabuły.

@ repek - Laurie i Dan mieli swoje 5 bohaterskich minut w tym zaułku w filmie :) Potem było już baaardzo po ludzku, jak w komiksie.

Uważam, ze rezyser mocno podkręcił brutalnosc w stosunku do pierwowzoru, ale było to zgodne z konwencją filmu. Realiastyczne oddane ulice, gangi, przemoc... Amerykański Sen lat 80-tych.

Nie znoszę w filmach bijatyk, gdzie nie ma krwi, chociaż walka idzie na noże, i gdzie super kung-fu master przez 10 minut nie moze położyć przeciwnika na glebie, mimo władaowania w niego ze stu uderzeń...
Dlatego jestem na 'tak' dla walki w "Straznikach". Coś wtym wszystkim przypominało mi zimny i brudny klimat klasycznej 'Nikity'.

Teraz poluję na reedycję komiksu :)
20-03-2009 17:12

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.