» Blog » Konwent + Serwis = WNM
03-08-2013 02:24

Konwent + Serwis = WNM

W działach: Konwenty, Polter | Odsłony: 447

Konwent + Serwis = WNM
Ostatni Krakon może i się nie udał, ale dostarczył - przy okazji typowego fandoomowego flejma - nieco tematów do przemyśleń.

Jedną z dyskusji nich odpalił na swoim blogu Arathi. Ponieważ znalazły się tam odniesienia do Poltera (moim zdaniem, delikatnie mówiąc, niesprawiedliwe), odpowiedziałem Arathiemu na jego profilu Facebooku. Skupiałem się głównie na tym, że dużym nieporozumieniem jest opisywać aktualne realia współpracy Poltera z dowolnym konwentem na podstawie sytuacji sprzed 3-4 lat. To była w sumie bardziej prywatna rozmowa i wydaje mi się, że doszliśmy do porozumienia.

Teraz możecie też przeczytać jeszcze pełniejszą wypowiedź Jade Elenne, która ma najwięcej informacji w kwestii tego, jak wyglądają relacje Poltera z konwentami.

Dla mnie znacznie ciekawszy jest temat z nagłówka notki Arathiego. Autor zastanawia się,

po co konwentowi patronaty medialne.

Zagadnienie ciekawe, ale - moim zdaniem - potraktowane bardzo powierzchownie i bardzo jednostronnie. Rozmawialiśmy o tym z Jade i w jej notce ten temat zostaje poruszony. W swojej odniosę się do paru wypowiedzi z wpisu szefowej Konwentowego (cytaty pochodzą z notki Po co Popularnemu Serwisowi newsy?, aut. Jade Elenne).

Najpierw rzeczy proste i oczywiste, czyli poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, czy reklama na łamach serwisu przekłada się na frekwencję na konwencie.

Facebook rzeczywiście daje spore możliwości i w przypadku wielu konwentów może to być znacznie lepsza droga niż szukanie patronów medialnych, choćby ze względu na możliwość łatwego poinformowania wszystkich o wydarzeniu (zapraszanie znajomych i znajomych znajomych czy reklama viralowa).

Podstawą tego, by na konwencie było wiele osób jest wysoki poziom poprzedniej edycji. Nic tak nie reklamuje imprezy, jak polecajka od znajomego/znajomej. Obecnie konwenty (te najlepsze) umiejętnie trzymają swoich uczestników blisko siebie przez cały rok właśnie dzięki Facebookowi. Kiedyś było to znacznie trudniejsze, a obecność w serwisach była znacznie ważniejsza.

Wieści w serwisie PRZED konwentem są po to, by o imprezie - tada! - informować, przypominać, że się odbędzie, co się na niej wydarzy. Tym zajmuje się serwis. Ale dostarczeniem reklamy już zajmuje się konwent. Dba o to, by w sieci po prostu było go widać, bez względu na to, gdzie się wejdzie. Nie wszyscy odwiedzają wszystkie serwisy, nie każdy ma Facebooka (podobno jeszcze taki jeden żyje w Bieszczadach). A dogadanie się z paroma serwisami, by zamieszczały wysyłane wieści to banalny sposób na docieranie do szerokiego grona.

Arathi założył taką ankietę. Zachęcam do wypełnienia, jestem ciekaw wyników, nawet niemiarodajnych. Pytanie jest, moim zdaniem, słabo skonstruowane, ale może taka ogólność ma jakiś sens. Osobiście zdziwiłbym się, gdyby fakt objęcia jakiejś imprezy patronatem przez jakieś medium miał istotny wpływ na frekwencję. Ludzie nie jeżdżą na Woodstock, bo reklamuje go Sieć Komórkowa (i vice versa), a na Open'era, bo patronuje mu Wielka Gazeta ze Stolicy. Gdyby tak było, zwątpiłbym w uczestników konwentów.

Stwierdzenie, że redaktor serwisu jedzie na konwent, bo chce darmową wejściówkę również jest przesadą.

W tym stwierdzeniu Jade wykazała się właściwą sobie delikatnością. Dla mnie takie insynuacje to zwyczajna żenada.

Osoba wysłana na konwent "oszczędza" w ten sposób szalone 25-45 zł. W zamian może zapomnieć o wyluzowanym i nastawionym czysto na zabawę przeżywaniu konwentu. Robi to dla własnej satysfakcji i - co szczególnie istotne - dobrego słowa od czytelników oraz organizatorów konwentu.

Dlaczego konwentowi opłaca się dawać wejściówki dla recenzentów (nie tylko serwisowych, ale np. z popularnych blogów lub for)? Bo konwent ma dwa okresy życia w sieci. Najpierw ten PRZED, gdy nakręca się fanów, by przyjechali i dobrze się bawili. Może on trwać nawet i pół roku (przy najlepiej zorganizowanych konach). A następnie ten PO, który trwa około tygodnia i zaczyna się już w trakcie imprezy (w postaci postów na Facebooku). To czas powtórnego przeżywania emocji związanych z konwentem. Tę samą rolę spełnia lektura recenzji obejrzanego filmu czy relacji z wydarzenia sportowych (np. meczu reprezentacji). Widz (u nas: uczestnik) czyta o tym, co widział i jeszcze raz przeżywa radość (lub złość). To jest chwila, gdy konwent już pracuje na kolejną edycję.

Oczywiście, w dzisiejszej sieci tych przekazów jest bardzo wiele - na blogach, fejsie. W przypadku dużych imprez relacja w serwisie jest taką wisienką na torcie. Bo rzadko kiedy będzie niezgodna z ogólnymi odczuciami uczestników (choćby dlatego, że recenzenci pytają się ich często o zdanie). Wtedy taki tekst "opłaca się" konwentowi, bo podsumowuje rozproszone wrażenia, jeszcze raz przybija pieczątkę na laurce wystawionej przez uczestników.

W przypadku mniejszych imprez relacja w serwisie jest często jedną z nielicznych - oprócz feedbacku uczestników - nagród dla organizatorów. Znakiem, że ktoś przyjrzał się ich pracy i ją (d)ocenił.

Warto przy tym zauważyć, że o ile orgów zawsze cieszy wzmianka o imprezie w mainstreamowych mediach, to nie znajdą w nim już raczej relacji specjalistycznej, wnikliwie oceniającej imprezę. To zapewniają serwisy, które wysyłają ludzi znających się na rzeczy i odróżniających cosplay od LARP-a. Każdy, kto zrobił choć pół konwentu, wie, jakie to przyjemne przeczytać rzetelną relację ze swojego konwentu. Zwłaszcza napisaną życzliwie, ale wskazującą przy tym błędy i niedociągnięcia.

Powoli dochodzimy do pytania, czy

serwisowi opłaca się patronowanie konwentowi?

Czysto finansowo? Oczywiście nie. Podobnie jak inne branże niszowe (np. RPG czy Komiks), także Konwenty nie mają pieniążków na promocję. A jak mają, to wydają ją na reklamę w innych mediach (w sumie nie ma się co dziwić).

Może wizerunkowo?

Reklama w informatorze - zdaje się, że tylko sami redaktorzy serwisów uważnie przyglądają się reklamom patronów w informatorze.

Polecam zajrzeć na ostatnią stronę informatora z jakiegoś konwentu, na którym ostatnio byliście. Jeśli logotypy sponsorów i patronów są przynajmniej ułożone symetrycznie i w jakimś odstępie od siebie, to znaczy, że ktoś tam przy składzie myślał. Większość informatorów jest jednak robiona chałupniczo lub na ostatnią chwilę i o jakichkolwiek zasadach przejrzystego składu można pomarzyć. Przykładowo, w ostatnim informatorze Krakonu nasze logo było przyklejone do innego logotypu. Znajdowało się też na III stronie okładki, rzucone na stronę razem z kilkunastoma innymi logotypami jak kolorowe puzzle. Nie piszę tego, by się czepiać. To po prostu norma, na którą dawno przestaliśmy zwracać uwagę. Szkoda czasu na tego typu małostkowość.

Ale jak ktoś robi wyrzuty, że serwis stara się zadbać o odpowiednią ekspozycję logotypu, to można się nasrożyć.

Podobnie jak patronat serwisu nie zwiększa frekwencji na konwencie, tak i logo czy plakat na konwencie nie zwiększa wejść na serwis. Większość ludzi jeżdżących na konwenty, już nas zna. A konwent nie jest w stanie zapewnić takiej ekspozycji, by ta realnie wpłynęła na odwiedziny (zresztą, szkoda zachodu, bo uczestnicy i tak niespecjalnie na taką reklamę zwracają uwagę). Poza tym zawsze żartuję, że jak odbywają się Pyrkon, Polcon czy Falkon, to wejścia nam spadają, bo ludzie są na konie (Avy nie liczę, bo latem i tak odwiedziny są niższe). Może powinniśmy zatem bojkotować kony, bo działają na naszą niekorzyść? Żarty na bok - oczywiście zaraz po konwencie wejścia skaczą, bo ludzie przychodzą podzielić się wrażeniami i pogadać. W sumie wychodzimy na zero.

Są konwenty, przy okazji których można się wypromować wizerunkowo jako serwis. Ale musiałyby się one zgodzić na szczególne potraktowanie serwisu. To już chwila czystej kalkulacji i rozmowy między dorosłymi ludźmi, czy są w stanie wypracować odpowiadający obu stronom układ.

To może coś dla użytkowników serwisu chociaż?

Wcześniej wspomniałem, że wejściówki na konwenty nie są dla serwisu korzyścią w ścisłym tego słowa znaczeniu. Są elementem transakcji. Tak jak egzemplarz recenzencki od wydawcy. My mamy materiał, konwent ma relację, recenzent wszedł za darmo. Bilans wychodzi na zero.

Osobiście widzę jedną rzecz, która zupełnie wymiernie opłaca się i serwisowi, i konwentowi.

reklamą dla konwentu mogą być konkursy z wejściówkami - wtedy prosimy orgów o przekazanie jednej lub dwóch wejściówek, sami dorzucamy polterpunkty albo jakieś fanty

I kony, i serwisy są robione dla ludzi. Na Polterze praktycznie nie ma chwili, by nie trwało po kilka konkursów, "redystrybucja dóbr" to jeden z naszych priorytetów. Konkursy z wejściówkami to jedna z najprostszych form promocji, która może przynieść bardzo ciekawe efekty. Wiadomo, w wielu wypadkach wejściówkę wygra ktoś, kto i tak by pojechał na konwent i zapłacił. Sam w ten sposób wygrałem wjazd na zeszłoroczny Falkon. Bardzo zresztą mnie bawiły głosy zdziwienia na fejsie, że nie miałem wejściówki za darmo. A niby za co, skoro nic na konwencie poza bawieniem się z przyjaciółmi nie robiłem?

Niedawno byłem jednak świadkiem interesującego wydarzenia. Dostaliśmy od Avangardy wejściówkę na Polcon do przeznaczenia na konkurs Pstryknij Poltera. Zwycięzca napisał do mnie, że nie da rady pojechać i żebym przekazał wejściówkę jakiejś odpowiedniej osobie. Akredytacja została więc wykorzystana w kolejnym konkursie, z okazji 4 tysięcy fanów Poltka na Facebooku. Zwycięzca napisał potem do mnie, że bardzo się cieszy, bo jedzie z synkiem, którego wciąga w tego typu imprezy. W teorii, czysto na papierze, konwent traci parędziesiąt złotych. Ale wejściówka dla osoby, która wciąga w konwenty młodą osobę, to czysty zysk. Także finansowy.

Dlatego w najbliższym czasie bardzo chciałbym widzieć na Polterze dwie rzeczy: możliwość wygrania jednej wejściówki na każdy nadchodzący konwent oraz użytkowników, którzy zgłaszają się po wejściówki jako materiały recenzenckie. To drugie zapewnimy sami, to pierwsze zależy od konwentów. Jak dla mnie to win-win.

Na koniec z grubej rury.

Może to zabawne, ale z ogólnym przesłaniem notki się zgadzam - często patronaty nie są specjalnie potrzebne ani jednej, ani drugiej stronie.

A ja nie zgadzam się zupełnie. Patronaty są niezbędne jednej i drugiej stronie. Konwent i serwis są dziećmi tej samej matki i ojca (autorów i wydawców, którzy tworzą rynek, wokół którego skupia się fandom). Jedno szaleje gdzieś po świecie i robi imprezy, drugie jest cały czas na miejscu, "w domu", gotuje obiadki robi herbatki i kibicuje. Oba dzieciaki są jednak fanami, działają na trochę amatorskich, a trochę profesjonalnych zasadach. W całym fandomie nie ma dwóch innych bytów, które w samej zasadzie swojego istnienia byłyby tak do siebie podobne, choćby od strony organizacyjnej.

W obu przypadkach ktoś musi wziąć na siebie odpowiedzialność prawną (i/lub zaryzykować kasę), w obu muszą znaleźć się osoby z pasją, które tę stworzoną szansę wykorzystają. Zarówno konwent jak i serwis robi się w głównej mierze dla przyjemności i uznania innych fanów. W przytoczonej rodzinnej metaforze konwent jest zapewne starszym z rodzeństwa (w końcu najpierw mieliśmy kony, a dopiero potem portale). Ale to poprzez serwisy (czy też szerzej: internetową społeczność gromadzącą się też na blogach, Facebooku, różnych forach) fani na co dzień podziwiają i dopingują (lub objeżdżają, bo i tak bywa) starszego brata/siostrę.

I tej relacji nie da się przeliczyć na twardą gotówkę. Jest potrzebna obu stronom. Bo tak jak konwenty organizują społeczność fandomową "w realu", w czasie święta, jakim są spotkania fanów, tak serwisy robią to "w wirtualu", w czasie codziennym, zwykłym. Co z tego mają? Radochę i - w optymalnym układzie - wzajemne uznanie.

WNM lubię sobie tłumaczyć jako Wielką Nieskończoną Miłość. Gorzej, gdyby okazała się Nieszczęśliwą, bo zamiast rzetelnego dialogu opieralibyśmy się na uprzedzeniach.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

nerv0
   
Ocena:
0
Fajno wiedzieć, nie tylko ja nie mogę zasnąć. :P
03-08-2013 03:01
Repek
   
Ocena:
+4
Sen jest dla suabych. :)

pzdr.
03-08-2013 03:19
lemon
   
Ocena:
+6
Ten (ta), kto idzie rano do pracy.
03-08-2013 09:37
Mactator
   
Ocena:
0
Nie wiem jak inni ale ja bardzo dużo wiedzy czerpię z reklam i patronatów. Z reklam dowiaduję się na co może warto zajrzeć, a z patronatów i wieści na portalach gdzie pojechać. Nie są to może informacje przekonujące "musisz tam pojechać" ale informujące o danym zdarzeniu.
Na konwentach poznałem parę serwisów bo były ich loga, a z działu konwenty biorę informację gdzie są kony w mojej okolicy.

A tak swoją drogą patronat to nie jest darmowa reklama = darmowa wejściówka?
03-08-2013 11:24
Repek
   
Ocena:
0
@mactator
A tak swoją drogą patronat to nie jest darmowa reklama = darmowa wejściówka?

Ale co przez to rozumiesz? Wejściówka dla recenzenta jest zazwyczaj podstawową "gratyfikacją" dla serwisu za wspieranie konu. Ale zasady tej współpracy mogą być różne.

Za patronaty nad książkami też czasem dostajemy więcej egzemplarzy - to zależy od umowy.

pozdro
03-08-2013 13:52

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.