27-02-2009 00:00
Kikuty Kikuta
W działach: Piłka nożna | Odsłony: 1
Jedno trzeba przyznać, takich emocji klubowa polska piłka nie przeżywała od siedmiu lat, gdy miło się patrzyło na Wisełkę. Późniejsze kompromitacje Amiki i słabiutka gra Wisły to już inna piosnka (śpiewana cieniutkim głosem). Na Lecha patrzyło się przyjemnie, bo grał w piłkę. A jest to sztuka, którą w naszym kraju nie wszystkie zespoły opanowały.
Jestem, jakby ktoś nie wiedział, z Lublina. To takie miasto, liczące bodajże 400 tysięcy duszyczek, w którym nigdy nie było pucharów. Ba, nigdy nie było mistrza Polski. Ba, ostatni raz Motor grał w ekstraklasie jakoś dwie dekady temu, a teraz bije się o utrzymanie w drugiej lidze. O Lubliniance nie wspominam.
Lubelskie pochodzenie pozwala mi mieć dystans do reszty krajowej klubowej piłki. I, na przykład, sformułować takie zdanie, za które na Reymonta mógłbym mieć kłopoty: "Lech grał przynajmniej tak dobrze, jak Wisła w legendarnym sezonie, gdy biła Parmę i Schalke."
Na czym opieram swój osąd:
- To była gra do przodu w każdym niemal meczu (może poza tym z CSKA).
- Pomijając frajerskie straty goli, to zawsze była gra do końca (nie na darmo Franz Smuda swoje w Niemczech przepracował).
- Piłka sprzed siedmiu lat a piłka dziś to dwa różne światy (pora obejrzeć Slumdoga i uwierzyć w siebie).
- Do wygrania brakowało, jak Wiśle, cwaniactwa (nauczyciel: Udinese).
- Lech nie nauczył się wygrywać, gdy miał rywala w pierwszej połowie na widelcu. Nawet dziś odpadłby przez remis. Marnym pocieszeniem jest to, że instynktu zabójcy nie ma żaden polski zespół (nauczyciel: Bayern Monachium).
- Lech ma indywidualnie słabszych piłkarzy, którzy trafili na nieco słabsze (poza CSKA) zespoły niż Wisła, ale i tak nie położyli się na boisku przed znanymi firmami. Dla porównania Wiśle z Feyenoordem i Nancy wcale tak milutko nie poszło (nauczyciel dla Wisły, jak dopaść słabiutkiego rywala, np. takiego jak Tottenham: Lech).
- Strzelać gola, mając pół sytuacji, a nie sześć (nauczyciel: Udinese lub Bayern Monachium, ew. zakup Inzaghiego).
- Nie tracić goli z pupy częściej niż raz na sześć spotkań (nauczyciel: nie w tej galaktyce, chyba że Manchester United zmieni ligę).