» Blog » Jak Polacy pogonili Czechom kota
12-10-2008 00:59

Jak Polacy pogonili Czechom kota

W działach: Piłka nożna, Polter | Odsłony: 23

Jak Polacy pogonili Czechom kota
Słowo się rzekło. A że polscy piłkarze ostatnio nas rozpieszczają, to dość szybko zostałem zmuszony do wrzutki notki o kopanej.

No, prawie o kopanej.


Mecze, ze względu na formułę ich obserwowania, dzielę na dwie zasadnicze kategorie. Te dla koneserów i te do oglądania w stadzie.

Do pierwszej kategorii należą wszystkie spotkania z gatunku Cisy Nałęczów - Wierchy Rabka, do których oglądania należy posiadać odpowiednią konstrukcję psychiczną. Do tej samej kategorii zaliczam również mecze pokroju finału Ligi Mistrzów, przy których najlepszym towarzyszem są trzy butelki piwka (po jednej na połowę i jedna na ew. dogrywkę).

Skąd Manchester United, Chelsea i Cisy w jednym koszyku? Po prostu to są mecze, które trzeba oglądać w skupieniu, a nie w gronie osób, których nie podniecają detale i nie są emocjonalnie związane z grającymi zespołami. Takimi meczami trzeba delektować przez dłuższą chwilę - temu zaś nie sprzyja zabójca oglądania sportu, czyli rozmowa. Rozmowa, która siłą rzeczy sprawia, że czas płynie szybciej.

Dlatego Bóg stworzył drugą kategorię meczów - spotkania stadne. Do tych zaliczają się przede wszystkim mecze reprezentacji Polski, tuż za nimi idą występy w pucharach drużyn z miasta, w którym się mieszka.

Tego typu mecze to przede wszystkim okazja do spotkania się, wypicia trzech piwek (po jednym na połówkę i tak dalej), zagrania w szybką planszówkę (dziś w taką śmieszną o czarownicach), no i gadania na masę poważnych tematów.

O, na przykład o kotach. Ile ich mieć? Mieć w ogóle? Ile kupić kuwet? Rasowy (obok pożądana przez moją żonę Neva Masquerade) czy dachowiec? Jak dbać o ich zdrowie psychiczne? I tak dalej.

Dlatego proszę mnie dziś nie pytać, czy widzę analogię między meczem z Czechami a spotkaniem z Portugalią. I czy Błaszczykowski zagrał genialnie, a do upokorzenia naszych sąsiadów zabrakło tylko gola młodego Lewandowskiego. W głowie tylko bangla mi się, że może Kuba to fajne imię dla kocura (a podobno najlepsze imiona wymyśla się podczas obcowania z nowo przygarniętym osobnikiem - potwierdzam z autopsji).

To pewnie przez to, że maciek znaczy to, co znaczy.

Ps. Twoja kolej, Ezjuszu.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

MEaDEA
    Kup mi kotka!
Ocena:
0
*uwiesza się na koszulce Bayernu*

Kuupppp mi kotka... za moje pieniądze ;P
13-10-2008 03:13
vanderus
   
Ocena:
0
"*uwiesza się na koszulce Bayernu*" - heretyczka!

Na koszulce drużyny Wielkiego Buddy się nie wisi. Można ją całować, kłaść na ołtarzyk - ale wisieć? Wykluczone! :-)
13-10-2008 12:37
amnezjusz
   
Ocena:
0
No i pięknie - reprezentacja gra jak należy a ja meczu nie oglądam (sesja na Niuconie w 4 edycję dedeków mnie zaabsorbowała ;)). Słowacji już nie odpuszczę ;) No i bardzo trafny podział na rodzaje meczów.

BTW Koty są fajne, kup! :P
13-10-2008 13:14
~Kolejorz

Użytkownik niezarejestrowany
    Koty i piłka nożna są ze sobą związane
Ocena:
0
Gdyby nie szybka akcja mej lubej, nasz futrzak zwał by się Djibril ...
14-10-2008 12:05

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.