» Blog » Dlaczego nie informujemy o Warszawskich Spotkaniach Komiksowych
01-03-2008 16:48

Dlaczego nie informujemy o Warszawskich Spotkaniach Komiksowych

W działach: Komiks | Odsłony: 4

Dlaczego nie informujemy o Warszawskich Spotkaniach Komiksowych
Dziś bez wstępu. No dobra, z krótkim: długo zastanawiałem się nad zamieszczeniem tego wpisu. Polscy komiksiarze w kwestii imprez poświęconych swojemu hobby nie mają lekko. Cykliczne konwenty, co do których można mieć pewność, że się odbędą, można policzyć na jednym palcu i nazywają się Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Łodzi, lat osiemnaście. Na kolejnej połówce palca można zmieścić pozostałe wydarzenia tego typu z Warszawskimi Spotkaniami Komiksowymi na czele, lat niebawem osiem. Każdy konwent komiksowy to święto. Przede wszystkim dlatego, że komuś się chce poświęcić swój czas i – nie zarabiając przy tym adekwatnych do wysiłku (lub zgoła żadnych) pieniędzy – dać poczuć fanom komiksu, że coś się w tej kwestii w Polsce dzieje. Godne to i sprawiedliwe, amen. Z tego też powodu imprezy te są chętnie wspierane, zarówno przez komiksoczytaczy, jak i media (z braku laku głównie elektroniczne). Nie wiem, jak inni szefowie witryn komiksowych, ale ja czuję się fajnie, gdy widzę, że pojawia się nowa impreza, a potem odbywają się jej kolejne edycje. I to nie tylko ze względu na to, że sam mam już parę własnych konów na koncie czy to, że prowadzenie serwisu komiksowego przypomina w swym charytatywnym charakterze konwentoróbstwo. Po prostu cieszę się, gdy nagle ktoś odpala Bydgoskie Dni Komiksu i smucę, gdy działalność zawiesza szczeciński Com.X. Tak ma pewnie każdy, kto nie chciałby powrotu mrocznych wieków, gdy komiksy w Polsce niemalże nie istniały. Odnoszę przy tym wrażenie, że jeszcze bardziej cieszą się sami komiksiarze – w tym twórcy i wydawcy. Gdy rok wydawniczy płynie sobie leniwie swoim torem, to właśnie w październiku i marcu następuje powszechna mobilizacja. Twórcy, zwłaszcza niezależni, sprężają się, by wydać (za swoją prywatną kasę!) "occassionale", a wydawcy, by zaprosić zagranicznego gościa, wypuścić większy pakiet, trafić z jakimś ciekawym tytułem. W końcu, nawet jeśli do zachodnich konwentów nam daleko, lepiej mieć polskie cokolwiek, niż austriackie czy czeskie nic. Jednakże, nawet to "cokolwiek" powinno spełniać podstawowy standard. Jeden. Tylko jeden. Zastanawiam się, jak go nazwać. Wzajemność? Odpowiadanie zaangażowaniem na zainteresowanie? Okazywanie, że się chce, a nie że robi się, bo się tak utarło? Ogłaszam błyskawiczny konkurs na dobrą nazwę. Nagroda: dozgonna chwała na łamach tego bloga. Nie będę ustawiał opozycji MFK – WSK, bo nie ma ona sensu. Po pierwsze, MFK też ma swoje wady. Po drugie, to i tak nie ta sama klasa rozgrywkowa. Nie mogę jednak pojąć, dlaczego rok w rok sytuacja jest identyczna. I wygląda tak, że "środowisko" zakłada, że WSK będą i się na nie przygotowuje. Robi komiksy i drukuje. A WSK się odbywają siłą rozpędu, bez niemalże żadnych oznak aktywności ze strony organizatorów. Bardzo staram się uniknąć stwierdzenia, że impreza jest robiona "z łaski", ale jak inaczej nazwać na dwa tygodnie przed konwentem:
  • brak najprostszej choćby strony internetowej (w erze blogów!),
  • zerowy, pomijając jeden list, kontakt z potencjalnymi uczestnikami,
  • całkowity niemal brak poszukiwania promocji w darmowych środkach przekazu (czytaj: serwisach tematycznych), o czym jeszcze za chwilę.
Gdy myślę o zrobieniu konwentu, to informowanie o nim ludzi wydaje mi się kwestią kluczową. Zastanawiam się, do jakich mediów się zwrócić, gdzie zamieścić newsa, komu dać znać, by puścił informację dalej. Kogo zaprosić, by przyjechał, zobaczył, opisał i tym samym zareklamował. Tę działkę za orgów WSK załatwiają wydawcy i uczestnicy – samemu zapowiadając premiery i umawiając się na spotkania. A także wysłannicy serwisów, którzy po prostu jadą, patrzą, opisują (fotografują) i tym samym reklamują. I to ich (nas) wszystkich w pewnym sensie mi żal, bo zasługują na znacznie więcej, niż otrzymują. Dwie anegdotki w tym miejscu. Pierwsza. Chyba dwa lata temu, jesteśmy razem z Janem 'johnnym' Lorkiem, który był wówczas redaktorem działu komiksowego Poltera, w jakimś w miarę sensownym kontakcie z ludźmi z WSK. Johnny chce pojechać, zrobić parę fotek. Jakub 'lava' Płatek (również działający u nas) również chce skoczyć do stolicy i napisać, co na spotkaniach u wydawców piszczy (wtedy jeszcze wydawało nam się, że to ma jakiś sens). Cud, że dostali jedną wejściówkę na dwóch. Cena wejściówki: 10 zł. Polter nie był wtedy jeszcze zarejestrowanym tytułem prasowym, może to dlatego. Druga, z przymrużeniem oka, gdyż nie na 100% pewna (snu z powiek mi nie spędzała). Chyba rok temu. Próbuję zdobyć – jak nie góra do Mahometa… – jakiekolwiek informacje o WSK. Udaje mi się nawiązać kontakt z Pawłem Nurzyńskim (wówczas pracującym w Taurus Media), który od czasu do czasu coś podsyła. Ale z zastrzeżeniem, że poślizg wynika z tego, iż pierwszeństwo w publikacji newsów ma inny serwis. Najpierw się zdziwiłem, a potem, no nie wiem, poczułem wręcz nieziemsko dumny, że działam na rynku składającym się z 4-5 portali i garstki poważnych wydawnictw, a funkcjonującym na rynkowych zasadach. Po prostu starcie Polsatu z TVP o Mundial w Niemczech. Gdzie w tym wszystkim myślenie o niszowym odbiorcy niszowego hobby? To pytanie pozostawię bez konkursu. Kończąc. Nie mam w zwyczaju obrażać się na rzeczywistość, a rzetelność winny jestem przede wszystkim czytelnikom naszego działu. Nie wpadam też w kompleksy, gdy inny serwis dostanie materiał prasowy, a my nie. Najpierw pokora, następnie analiza, a potem pisze się e-maila do źródła i prosi o przesłanie prasówki. Ewentualnie linkuje do innego serwisu. Korona nikomu z głowy nie spada. Tak też zrobiłem i w tym roku. Napisałem do Centrum Komiksu, organizatora imprezy. Jak dotąd – cisza. Również, gdy parę dni na GG złapał mnie johnny, odpowiedziałem, że: "Pewnie, że puszczę Twoją relację, jeśli pojedziesz i strzelisz parę fotek! Super!" O ile johnny się nie pochoruje, w połowie marca wrzucimy fotorelację i każdy sobie zobaczy, czy wystawcy płacą za porządne miejsce do sprzedaży oraz jaka forma rozparcia się na krześle przed publicznością jest trendy w tym sezonie. Ale sam z czystym sumieniem mogę sobie od WSK zrobić wolne i więcej newsów o imprezie, która 15 marca odbędzie się w Centrum Edukacyjno-Kulturalnym "Łowicka" (ul. Łowicka 21, Warszawa), start pewnie około 9-10, nie puszczać. Dla zainteresowanych WSK: Informacja na stronie Gildii Komiksu Informacja na stronie Alei Komiksu Grafika: Aleja Komiksu
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

godai
   
Ocena:
0
No widzisz. Ja zadzwoniłem, dowiedziałem się, kiedy zadzwonić, pojechałem, uregulowałem.

Ale masz rację, mam dwa tytuły, które chcę wypromować, więc się postarałem, żebym mógł swobodnie napisać, kiedy Kolektyw #3 i Bossi&Bosso nabyć będzie można. Blokoda informacyjna jest dosyć dziwna :\
02-03-2008 17:12
Repek
    @godai
Ocena:
0
Ja zadzwoniłem, dowiedziałem się, kiedy zadzwonić, pojechałem, uregulowałem.

Ale o co chodzi z 'pojechałem' i 'uregulowałem'?

Nie mówię o blokadzie informacyjnej, bo takowa to może najwyżej budzić politowanie. Mówię przede wszystkim o braku informowania - to trochę dwie różne rzeczy. :)

Pozdrówka
02-03-2008 18:06
godai
   
Ocena:
0
Mówiłem o stoliku. Nie było informacji co-jak-kiedy, więc postanowiłem działać sam, bo czekałbym do teraz i nie wiedział, ile za stolik.

Jak ktoś nie wie, 150 netto. Będą większe niż standardowa ławka szkolna. Przysługuje dwa łby za darmo (wejście znaczy) na stolik.
02-03-2008 20:42
Repek
    @godai
Ocena:
0
Aha, to już jasne. Nie pisałem o tym, więc nie byłem pewien, do czego się odnosisz.

Warunki lokalowe dla wystawców [i ich ceny] to inna sprawa. Nie chcę się wypowiadać, bo to akurat niezbyt mnie dotyczy.

Pozdrówka
02-03-2008 22:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.